jedyne co mozna zrobic w takich sytuacjach , to sie nie bac , nie starac sie unikac teatrow i lotnisk, nie oddac "terenu" , .. to pokazac ze takie dzialania nie maja szans powodzenia. Lek i unikanie ,to woda na mlyn tych ktorzy to robia , to pokazanie ze to zdje egzamin , obojetnie jakiej masci terrorysci
dla poprawy nastroju: mój kolega, nazwijmy go Janem B. (z tych B.) pracował na bardziej wysuniętym przyczółku, pewien duży polski bank skierował go do pilnowania swoich interesów w placówce w Bejrucie. A tam akurat trwała sobie wojna domowa wszystkich ze wszystkimi, barykady na ulicach, regularny ostrzał. Janek pracował tam kilka lat, funkcjonował na trasie dom-biuro-dom, bez zwiedzania. Po wiekszych wybuchach, gdy "wzruszała się" ziemia, wyłaziło z niej robactwo wszelkich rozmiarów, w tym jadowite pająki, które miały w wzyczaju odwiedzać go w wannie. No ale nasz Janek miał na to swój system - zestaw pudełeczek róznej wielkości, do których ładował delikwentów i wyrzucał przez okno. Słowem duży spokój. Bierzmy przykład z Janka:-)
rozumiem... u nas w miescie w 2010 r. w strzelaninach ulicznych i zamachach zginelo ok. 1800 osob, i to jednak sie czuje dla mnie to jedna z trudniejszych rzeczy tutaj boję się o męża też, zawsze gdy cos się dzieje, wszyscy do siebie dzwonią, i taki strach pada na ludzi ale nie mozna zyc w lęku
w zasadzie to bez komentarza...
OdpowiedzUsuńjedyne co mozna zrobic w takich sytuacjach , to sie nie bac , nie starac sie unikac teatrow i lotnisk, nie oddac "terenu" , .. to pokazac ze takie dzialania nie maja szans powodzenia. Lek i unikanie ,to woda na mlyn tych ktorzy to robia , to pokazanie ze to zdje egzamin , obojetnie jakiej masci terrorysci
OdpowiedzUsuńdla poprawy nastroju: mój kolega, nazwijmy go Janem B. (z tych B.) pracował na bardziej wysuniętym przyczółku, pewien duży polski bank skierował go do pilnowania swoich interesów w placówce w Bejrucie. A tam akurat trwała sobie wojna domowa wszystkich ze wszystkimi, barykady na ulicach, regularny ostrzał. Janek pracował tam kilka lat, funkcjonował na trasie dom-biuro-dom, bez zwiedzania. Po wiekszych wybuchach, gdy "wzruszała się" ziemia, wyłaziło z niej robactwo wszelkich rozmiarów, w tym jadowite pająki, które miały w wzyczaju odwiedzać go w wannie. No ale nasz Janek miał na to swój system - zestaw pudełeczek róznej wielkości, do których ładował delikwentów i wyrzucał przez okno. Słowem duży spokój. Bierzmy przykład z Janka:-)
OdpowiedzUsuńrozumiem...
OdpowiedzUsuńu nas w miescie w 2010 r. w strzelaninach ulicznych i zamachach zginelo ok. 1800 osob, i to jednak sie czuje
dla mnie to jedna z trudniejszych rzeczy tutaj
boję się o męża też, zawsze gdy cos się dzieje, wszyscy do siebie dzwonią, i taki strach pada na ludzi
ale nie mozna zyc w lęku