niedziela, 23 stycznia 2011

Piter FM

skoro już przy filmach jesteśmy... znudziły mi się te komedie romantyczne, które znam. I postanowiłam sobie obejrzeć coś innego niż hollywood. Piter FM to taki właśnie film. Jak sama nazwa wskazuje - rzecz się dzieje w Piterze, które to miasto nigdy nie stanowi tła dla filmu. Jeśli rzecz się dzieje w Piterze, to... to Piter jest aktorem. Bynajmniej nie zawsze drugoplanowym. W każdym filmie, czy to боевик (jak to jest po polsku? sensacyjny?), taki jak Brat, czy w opowieści o miłości, jak tytułowa - to Piter tworzy nastrój, atmosferę filmu. 
I... chociaż z Petersburgiem łączy mnie bardzo szczególna więź, trudna do określenia - czy dzieci mogą się zakochać romantycznie, na dodatek w mieście? - a ta więź powstała w moim dzieciństwie i na pewno nie wynika tylko z beztroskich wakacyjnych wspomnień - to bardzo się cieszę, że trafiłam do innego miasta. Pierwotnie zamierzano mnie wysłać właśnie do północnej stolicy, a tam... od października do kwietnia depresja murowana. Mnie i na naszej szerokości geograficznej o tej porze roku niewiele do depresji brakuje.

A film fajny. Klimatyczny. Trochę o niczym. Trochę się wlecze. Ale czy trzeba się spieszyć?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz