niedziela, 16 stycznia 2011

Mróz d..ę ściska

Jeszcze w Polsce, w pobliżu granicy, zauważyć dał się śnieg. Co on tam robił po kilkutygodniowej odwilży - nie wiem. Ale był. Rano, już w Rosji, za oknem - śnieg. Śnieg i śnieg. Wiejskie drewniane chałupki jak z bajki - pochyłe dachy pokryte grubą, puszystą kołderką, i dym z komina. Drzewa w lasach przygięte do ziemi, pnie powyginane w łuki pod ciężarem białego - puchu? Przecież puch wygląda na leciutki...

W samej Moskwie śniegu jakby mniej. Ale mróz odczuwalny. W każdym razie moje oskrzela natychmiast go poczuły, więc po przebyciu jakichś 40 metrów od stacji byłam w stanie tylko wychrypieć w najbliższej aptece: yhhh - yhhh - berodual - yhhh. Jak to dobrze jednak, że w Rosji wszystko jest bez recepty.

Potem już było dobrze.
A jutro do pracy.
Najwyższy czas :)

2 komentarze:

  1. Nie wiem skąd ten pośpiech. U mnie dopiero dzisiaj stan osiągnął 2/3 (zaczynaliśmy 11-go od 1/2). Podobno szanse na 100% mamy dopiero za tydzień.
    Trzeba się wygrzać, płuca mamy jedne..

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety JUŻ nie wszystko, o czym się dotkliwie przekonałam...

    OdpowiedzUsuń