poniedziałek, 31 grudnia 2012

2012 - mała stabilizacja

Nie widziałam Kirgizji. Ale byłam w Kazachstanie i w Mongolii.
Nie byłam we Władywostoku. Ale w Kaliningradzie tak. I w Nowosybirsku.
Nie widziałam "Oniegina". Ale za to Kniazia Igora.
I dzieciak chodzi do filharmonii.

Podsumowanie nie wypada źle.
Z mocnych doświadczeń - przeżyłam trzęsienie ziemi (co z tego, że malutkie) i doświadczenie pustyni. Dosłownej. Doświadczeń traumatycznych brak. Trzęsień ziemi przenośnych brak.

To był dobry rok.

niedziela, 30 grudnia 2012

Fajerwerki w Polonezie, a mnie tam nie było...

Hehehe, informacja o podłożeniu bomby w pociągu relacji Moskwa-Warszawa okazała się (na szczęście) nieprawdziwa. Nie zazdroszczę ludziom, którzy się na narty do Zakopanego wybierali albo w końcu do rodziny po świętach spędzonych w Rosji. Żadna to przyjemność być ewakuowanym z pociągu... każdy z nas zapewne przeżył taką ewakuację w szkole, kiedy jakiś mniej rozsądny kolega nie chciał pisać klasówki albo mu się nudziło - ale w szkole to była radocha. Ciekawe, kto miał radochę tym razem...

niedziela, 23 grudnia 2012

Wesołych Świąt!


Czekał nas widok najzwyklejszy w świecie:
Stajenka, żłobek, ojciec, matka, dziecię.

Cud w tym był tylko, że na widok onych -
Każdy się poczuł - niedoczłowieczony,

W tym, że odchodził przejęty tęsknotą.
I tylko o to chodziło.
Tylko o to.

(Jacek Kaczmarski)

środa, 19 grudnia 2012

Wiosna przy -21

A właściwie czemu nie? 
Kupiłam niedawno na ulicy koło metra gałązki o wąskich, ciemnozielonych listkach. Pani powiedziała, że to bagulnik, ale przy próbie tłumaczenia na polski okazało się, że to prawdopodobnie rododendron (bo багульник to po polsku bagno, pięknie pachnąca, ale zupełnie inna roślinka). Wikipedia podaje, że w Rosji często się tak właśnie rododendron nazywa. 
Mniejsza z tym, na botanice się nie znam... a gałązki należało wstawić w wodę i czekać.
A po kilku dniach...
cieszyć się wiosną na szerokim kuchennym parapecie, choć za oknem trzaskający mróz.


wtorek, 18 grudnia 2012

I przylecą piraci bombowcem

I zrzucą bombki choinkowe.
Bo mi jakoś brakuje. I w Moskwie, i w Warszawie... To się zajmuję ich produkcją.


niedziela, 16 grudnia 2012

Anioł leci

Kontynuacją niedzielnego radowania się były jasełka. Jak to ładnie podsumował dyplomata z Nuncjatury Apostolskiej - anioły miały głosy anielskie, Maryja takoż - a pasterze ludzkie :D
Scenariusz był ten sam, co rok temu, ale rok temu ładniej się udało - cóż, sala nieznana, bez próby, czasu niewiele.. i tak było fajnie.




Zostanę babcią

Radujmy się, w końcu jest niedziela Gaudete.
Zostanę babcią, a moje wnuki będą miały na imię Ania i Franio. Młoda właśnie zaręczyła się była z sąsiadem. Wybrała właśnie jego, bo inni kandydaci okazali się zbyt technokratyczni, zorientowani na "mieć", a nie "być", a także "zbyt łatwo wszystko dostają", natomiast z narzeczonym można... porozmawiać o poezji.
Okres przedślubny młodzi zamierzają spędzić m.in. na żaglach, które dla obojga będą pierwszą w życiu kolonią. Chcą też poczekać z legalizacją związku do osiągnięcia pełnej zdolności do czynności prawnych, ale nie przewidują w tym czasie zmiany decyzji. 

"Jeśli on się uprze, to założę na ceremonię suknię ślubną, ale on szanuje mnie i moje wybory i nie będzie chciał, żebym postępowała wbrew sobie".

Moja gadka o lataniu za chłopcami i oświadczaniu się jako pierwsza została feministycznie olana.
Podejrzewam też, że sąsiad został do małżeństwa zmuszony, i że moja swatowa in spe raczej nie jest zachwycona przyszłą synową, mimo że jako nie-powinowate bardzo się lubimy...

wtorek, 11 grudnia 2012

Białe paskudztwo

To białe paskudztwo w Polsce to nie ode mnie, naprawdę! My, co prawda, mamy biało, ale żadna ohyda z nieba się nie sypie, chodniki już doczyszczone, zaspy poczerniały od wyziewów miasta, na boisku lodowa skorupa. Pod koniec tygodnia obiecują tęgi mróz, ale już niedługo... już niedługo będę w PL.
A Młoda... się cieszy. Wymusiła nowe sanki (niech jej będzie, niedrogie były) i się cieszy. 

Zazdroszczę jej.


świat utracił wiarę
spochmurniał
zagłady wiek
dziewczynce w zeszycie do religii
różowy pada śnieg
huknęło spochmurniało
już nawet Anioł Stróż
przyjezdny nietutejszy

a dla niej wciąż wesoły śnieg
bo wierzy po raz pierwszy

Jan Twardowski

sobota, 8 grudnia 2012

Czas oczekiwania


Ja nie wiedziałam, że wystarczy rzecz nazwać, żeby się spełniła.
Zadeklarowałam, że będę miała czas.
I mam.
Tak po prostu.
Również tam, gdzie nie ja jestem jego panią. Nagle zamilkł telefon w pracy, a poczta przychodzi w ilościach śladowych. Przyjaciele, regularnie przysyłający kawałki do tłumaczenia, dziś przysłali dwie strony, zamiast ośmiu. Źle wyglądający korek zniknął po pierwszej zmianie świateł. Młodą zaproszono w gości, więc bez wyrzutów sumienia udałam się na basen. 

Coby tu jeszcze postanowić???

Salvador Dali, Miękki zegar w  momencie pierwszej eksplozji
http://www.salvador-dali.com.pl

piątek, 7 grudnia 2012

Grigorij Leps

W Petersburgu jest park, zwany "Ogrodem Letnim", niewielki, zabytkowy, nad samą Newą. Podobno jeden Anglik przepływał obok kutego ogrodzenia parku i nie chciał już przybijać do brzegu, bo "nic piękniejszego i tak już nie zobaczy". 
Nasza Babcia poszła na koncert Grigoria Lepsa i wyjechała z Moskwy, bo "nic ciekawszego jej w grudniu nie czeka". Mnie Leps nie ziębi i nie grzeje, nie znam gościa, a kupując bilety miałam nadzieję, że Babcia znajdzie sobie jakiegoś jelenia do towarzystwa.
Babcia nie szukała jednak zbyt aktywnie i zostałam na Lepsa zaciągnięta. Do Krokus City Hall, taki skromny, rodzinny koncercik, mniejszej sali w Moskwie nie było. Trzeba jednak przyznać, że gość ma głos i charyzmę, ludzie doskonale się bawili, atmosfera była świetna - i nie były to stracone trzy godziny. Choć pod koniec wyrzuty sumienia mnie gryzły, bo dzieciak sprzedany do sąsiadów...

Warto posłuchać:

czwartek, 6 grudnia 2012

Ty się już tak nie podniecaj!

- O, jakoś wyjątkowo wcześnie bagaż dotarł...  - dziwił się przy taśmie na lotnisku Rodak, który przed chwilą zakończył odprawę paszportową i właśnie odszukał swoją walizkę - zwykle trzeba trochę poczekać.
- Zwykle to może w Warszawie - z wyższością stwierdził jego kolega, również Polak - tu jest, rozumiesz, organizacja. Tu jest Rosja.
- No już nie podniecaj się tak, wszystko ci Ruscy mają lepsze, wiem, wiem..


Nie wiem, czy wszystko. Chyba nie. Ale porządek na lotnisku na pewno :)

środa, 5 grudnia 2012

Śliska sprawa z emigrantami

Mer Sobianin chyba walczy z nielegalną emigracją. W każdym razie widać to na ulicach, bo nie budzi już mnie rano dźwięk skuwanego z chodników lodu. Co więcej, nie wygląda też na to, żeby buty miały mi się rozpaść od soli, bo... nikt nią nie posypuje ulic. 
Ślisko jest po prostu. Mróz nie jest jeszcze tak silny, żeby zakładać futrzane kozaki, ale wystarczy, by zamienić dojście do szkoły i do pracy w lodowisko. Można je ominąć, przechodząc podwórkami, w których zostali jeszcze Tadżycy...

Mer Sobianin walczy także z korkami. Ulice są całkowicie przejezdne w promieniu tysiąca metrów od Kremla i pięciuset - od merii i Białego Domu, i zakorkowane jak dawniej wszędzie indziej. Na Twierskiej nie wolno już parkować, a prawym pasem jeździ specjalny samochód z kamerą. Robi dwa kółka, w odstępie kilku minut - jeżeli na obydwu nagraniach dwukrotnie pojawi się to samo auto, źle postawione, właściciel dostanie wezwanie do zapłaty...

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Maraton Bożonarodzeniowy

Udało mi spędzić weekend z małżonkiem. Upojny weekend, z tańcem na mopie i mąką :) Nie ma to jak szybka zmiana planów i wyjazd do PL na BN zamiast na majówkę, co wiąże się z możliwością zawitania we własnym domu w samiutką Wigilię, albowiem ponieważ zakupiłam byłam wcześniej bilety na choinkę, pardon, przedstawienie noworoczne dla dziecka. 
Znaczy się tak: upiekłampiernik, upiekłamroladę, zrobiłampierogi, byłamnazakupachspozywczych, zrobiłamprasowanie, kupiłamipowiesiłamnowefiranki, złamałamkrzesło, kupiłamnowekrzesła, naprawiliśmykranwłazience, naprawilamszafkę, zrobiłamkalendarzadwentowydlameza, umylamszafkiwkuchni, wstawilamdonichporcelaneodmamy i więcej nie pamiętam, ale zajęło mi to czas od 5 rano (żaden wyczyn, w Moskwie była 8, a ja się nie przestawiłam) do północy. Hough.
Jestem z siebie dumna.
A moje postanowienie adwentowe brzmi:

mieć czas.

W końcu mieć czas.
Na to, żeby spokojnie i dobrze pracować i nie pozwalać sobie na gonitwę.
Na to, żeby pobyć z dzieckiem, pobyć, a nie zaganiać do lekcji, grania i sprzątania.
Na to, żeby pomalować bombkę, taką, jaka prawie mi wyszła rok temu i dzieci ją stłukły.
Na to, żeby upiec pierniczki ze zgrają młodocianych sąsiadów (i nie pozabijać tychże).
Na to, żeby pochodzić na aquaaerobik.
Na to, żeby w porę oddać tłumaczenie dla przyjaciół.
Na to, żeby zatrzymać się i pomyśleć. Pomyśleć, co robię i po co. 

Panie - jak zwykle - daj mi mądrość, aby odróżniać rzeczy pilne od rzeczy ważnych. I pozwól mi skupić się na tych drugich...


niedziela, 2 grudnia 2012

Nie lubię latania

nie lubię. Nie dlatego, że się boję, od czasu Katastrofy, paradoksalnie, przestałam się bać. Ale wkurza mnie dojazd na lotnisko (co prawda, coraz wygodniejszy), kontrole bezpieczeństwa, odprawy, czekania, zamknęli mojego Wedla na Szopenie (podobno mamy już nie mówić Okęcie, tylko lotnisko Chopina i już), a najgorsze jest to, że...
... że latanie jest drogie. Nawet nie chodzi o cenę przelotu (zwłaszcza, jeśli się leci za pieniądze pracodawcy). Kawa i ciastko, bo tak pięknie pachnie... 25 pln w plecy. Gazety i czasopisma - 30 pln w plecy. Książka, bo ta autorka akurat nie wydaje się w wersji elektronicznej. Ptasie Mleczko dla pani w szkole. Woda po goleniu dla ojca z wolnocłówki. Na gwiazdkę. Na wafla mu markowa woda po goleniu, użyje jej pewnie do czyszczenia styków w radiu. Ale w wolnocłówce taka ładna choinka i takie miłe, do bólu atmosferne Last Christmas przez głośniki, przerwane na chwilę przez "pasażerów, odlatujących do Brukseli", ale przecież zaraz wznowione... 
Przepuściłam w ten sposób równowartość biletu kolejowego Warszawa - Moskwa. Kiedy jadę koleją, maksimum, co mogę wydać, to 150 rubli na kurczaka z ziemniakami i ogórkiem kiszonym, zawiniętego w gazetę i podanego przez okno od peronowej babuszki w Wiaźmie czy innym Brześciu.
No nie lubię latania.