czwartek, 20 października 2011

O trzech świnkach, dwóch myśliwych i jednym wilku

o tym właśnie było przedstawienie, na które wybraliśmy się z Młodą baaardzo daleko, prawie do MKADu. Oczekiwałam tam normalnych ohydnych 15-piętrowców, a Izmajłowo okazało się dzielnicą wybitnie parkową (i nie tylko ze względu na sąsiedztwo olbrzymiego kompleksu leśno-parkowego). Okolice stacji Pierwomajskaja przypominały troszkę Nową Hutę, z niewysokimi, dwu-czteropiętrowymi jasnożółtymi domami przyozdobionymi półkolumnami jońskimi i innymi detalami charakterystycznymi dla lat czterdziestych i pięćdziesiątych. Trawniki pokrywały złociste dywany z liści opadających z gęsto posadzonych klonów, i nawet ceglaste klockowate plomby powstawiane tu i ówdzie tuż przed moim pojawieniem się na świat nie rzucały się straszliwie w oczy. Ani drapacz chmur, który ktoś machnął na środku ulicy, w nosie mając wszelkie założenia urbanistyczne.

W jednym z takich niewielkich starych domów, pełniącym chyba z założenia funkcje publiczne, bo parterowym - mógł to być sklep, albo żłobek czy przedszkole, małe i kameralne - mieści się teatr, również mały i kameralny. Założony został 10 lat temu przez jednego z aktorów znanego teatru Obrazcowa, i jest o wiele przyjemniejszym miejscem. Z klaustrofobicznego hallu (a raczej pomieszczonka, mieszczącego kasę połączoną z szatnią, a także rodzaj poczekalni dentystycznej czy bankowej z kredkami i zabawkami) wchodzi się bezpośrednio na skromną widownię. Samodzielne dzieciaki siadają same z przodu, mniej samodzielne u rodziców na kolanach na środku, dorośli z tyłu. Wszyscy są mili, uważni i traktują gości bardzo indywidualnie.

A potem na scenę wychodzi pan we fraku i pod muchą, i zaczyna opowiadać o spektaklu. I najmłodszym maluchom przedstawia wilka. Bo wilk przecież wcale nie jest straszny, zrobiony jest ze szmatek, wypchany watą i ma włosy z najzwyklejszej na świecie szczotki do podłogi. A oczy mu się ruszają, bo animator naciska na dźwignię schowaną w środku. Lalkę można pogłaskać, obejrzeć, a najodważniejsi mogą jej rękę włożyć do pyska, sami albo z mamą...

Młoda patrzyła na to z pełnym wyższości politowaniem. Ale kiedy akcja się zaczęła - wciągnęła się. Podobało jej się. Najpierw oszukiwała wilka, że nie było prosiaczków, potem oszukiwała myśliwych, że nie było wilka - bo wilk okazał się bardzo sympatycznym bohaterem... Szkoda, że nie znałyśmy tego teatru dwa lata temu - na pewno odwiedzałybyśmy go dość często.

(zdjęcie teatru ze strony tk-albatros.ru)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz