niedziela, 11 listopada 2012

11 listopada

Wczoraj polska szkoła świętowała 11 listopada. Po 8 latach spędzonych pod tablicą, z akademiami ku czci co pół roku (bo na 3 maja też), lekko mi zbrzydła poetyka ojczyzniania, ale... tutaj te występy są jakby bardziej wzruszające. Od Dmowskiego z Piłsudskim (ten ostatni miał leciutki rosyjski akcent), granych przez starszych nastolatków, mogliby się kultury dyskusji uczyć współcześni politycy... a w "Pierwszej kadrowej" dyplomatycznie pomięto fragment
"Gdy Moskal, psia wiara, drogę nam zastąpi,
Kulek z manniichera nikt mu nie poskąpi"
Podoba mi się też niezmiernie, że alternatywą dla stroju galowego jest w SPK strój ludowy, krakowski najczęściej. Uroczo wyglądają dziewczynki w cekinowych kamizelkach i kolorowych wiankach ze wstążkami, i chłopcy w rogatywkach... Szkoda, że moja potwora krakowianką (ani krakowiakiem) być nie chce. 
Dodatkowego kolorytu nadawali panowie pułkownicy z ambasadzkiego attachatu. W mundurach galowych.

Trzeba przyznać, że nasze maluchy w 1-3 całkiem fajnie śpiewają. 
I niech śpiewają.

Tak sobie myślałam i myślałam... czy lepiej się uczyć "Pierwszej kadrowej", czy zasad ortograficznych.
I nie mogę się zdecydować.
I - chyba - skłaniam się jednak ku temu, że, że... że są równie ważne. Młoda po akademii udała się do klasy na lekcje, i po powrocie oznajmiła z radosnym zdziwieniem, że "tyyyyle nam dziś zadali! prawie jak w pierwszej klasie!" (w tym roku prace domowe zajmują nam zdecydowanie mniej czasu, niż rok i dwa lata temu). Nie wiem, czy to zdziwienie nadal będzie równie radosne w przyszły piątek wieczorem, ale cieszę się, że mamy z wychowawczynią podobne zdanie na temat równowagi między wychowaniem patriotycznym a poprawną pisownią :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz