poniedziałek, 3 grudnia 2012

Maraton Bożonarodzeniowy

Udało mi spędzić weekend z małżonkiem. Upojny weekend, z tańcem na mopie i mąką :) Nie ma to jak szybka zmiana planów i wyjazd do PL na BN zamiast na majówkę, co wiąże się z możliwością zawitania we własnym domu w samiutką Wigilię, albowiem ponieważ zakupiłam byłam wcześniej bilety na choinkę, pardon, przedstawienie noworoczne dla dziecka. 
Znaczy się tak: upiekłampiernik, upiekłamroladę, zrobiłampierogi, byłamnazakupachspozywczych, zrobiłamprasowanie, kupiłamipowiesiłamnowefiranki, złamałamkrzesło, kupiłamnowekrzesła, naprawiliśmykranwłazience, naprawilamszafkę, zrobiłamkalendarzadwentowydlameza, umylamszafkiwkuchni, wstawilamdonichporcelaneodmamy i więcej nie pamiętam, ale zajęło mi to czas od 5 rano (żaden wyczyn, w Moskwie była 8, a ja się nie przestawiłam) do północy. Hough.
Jestem z siebie dumna.
A moje postanowienie adwentowe brzmi:

mieć czas.

W końcu mieć czas.
Na to, żeby spokojnie i dobrze pracować i nie pozwalać sobie na gonitwę.
Na to, żeby pobyć z dzieckiem, pobyć, a nie zaganiać do lekcji, grania i sprzątania.
Na to, żeby pomalować bombkę, taką, jaka prawie mi wyszła rok temu i dzieci ją stłukły.
Na to, żeby upiec pierniczki ze zgrają młodocianych sąsiadów (i nie pozabijać tychże).
Na to, żeby pochodzić na aquaaerobik.
Na to, żeby w porę oddać tłumaczenie dla przyjaciół.
Na to, żeby zatrzymać się i pomyśleć. Pomyśleć, co robię i po co. 

Panie - jak zwykle - daj mi mądrość, aby odróżniać rzeczy pilne od rzeczy ważnych. I pozwól mi skupić się na tych drugich...


1 komentarz:

  1. Dzięki za te dwa ostatnie zdania, które przeczytałam dopiero teraz, bo dopiero teraz tu trafiłam. Ale już wiem, że będę wracać.

    OdpowiedzUsuń