wtorek, 22 lutego 2011

Muzeum Majakowskiego

To jest dziwne muzeum. Bez przewodnika zwiedzać nie radzę. Albo bez dogłębnej znajomości życia i twórczości Majakowskiego. Bo przewodnik musi tłumaczyć, co autor (kurator) miał na myśli, i dlaczego tomik Lenina spada na pośmiertną maskę poety.
Całość urządzona jest w domu nieopodal Łubianki, w którym Władymir Władymirowicz mieszkał przez 11 lat, i w którym "kula - kropka" wystrzelona z mauzera w rosyjskiej ruletce zakończyła jego życie. "Normalna" w tym domu jest tylko klatka schodowa, prowadząca na trzecie piętro, do małego pokoiku, który też wygląda "normalnie" - do bólu normalnie - tapczan, półki z książkami, biurko z zieloną lampą (jak w czytelni głównej Biblioteki m.st. Warszawy). Wszystko pozostałe jest utrzymane w zdecydowanych barwach i niezdecydowanych powierzchniach, połamane, pod nieoczekiwanym kątem, w nieoczekiwanym towarzystwie.
Załapałam się tylko na końcówkę wycieczki z przewodnikiem. Okazało się jednak - całkiem nieoczekiwanie, dzięki pewnemu futrzanemu kołnierzowi przy swetrze, który wzbudził nieufność pani pilnującej ekspozycji ("a dlaczego nie zostawiła pani palta w garderobie??") - że w każdej sali wisi książeczka, która zawiera opis tego, co można w niej zobaczyć. Oczywiście, po rosyjsku, bo przecież żaden obcokrajowiec nie przyjdzie zwiedzać muzeum Majakowskiego, nieprawdaż?
Pani zresztą chyba zrobiło się troszeczkę wstyd swojej gorliwości, bo opowiedziała - merytorycznie nie gorzej od oprowadzających wycieczki - co i dlaczego znajduje się w jej sali.
Zajrzeć tam jednak zdecydowanie warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz