Oglądałyśmy już spektakle na lodzie, ale na lodzie to i w Warszawie obejrzeć można. Akrobacje na batucie czy na motorze też specjalnego wrażenia na nikim nie robią, zwłaszcza, jeśli w mieście są trzy cyrki stacjonarne. Dlatego z wielką ciekawością (mimo sprzecznych recenzji) udałyśmy się na noworoczne show organizowane w... basenie.
Rzecz była interesująca, acz zachwyciła nas umiarkowanie. Działo się to w "Olimpijskim", ze stromej widowni którego nieźle był widoczny sam basen - ale prócz niego było jeszcze kilka scen, jednej z nich nie widać było wcale, jeśli siedziało się, jak my, pod samym sufitem. Ale może właśnie dlatego było tyle scen? Na każdej trwała jakaś akcja, nie wiadomo było, w którą stronę patrzeć, akustyka nienajlepsza, a fajne pomysły nadmiernie wydłużone.
Dość podobały nam się skoki do wody (ale Rosjanie mają bardziej utalentowanych skoczków, niż ci zatrudnieni w przedstawieniu), wrażenie zrobiło pływanie synchroniczne, świetne było jeżdżenie na rodzaju nart wodnych podnoszonych ciśnieniem, w warstwie tekstowej - piosenka kota, który w trudnych chwilach swojego życia myśli o kotletach, parówzkach i śmietanie.
Było to ostatnie przedstawienie w sezonie, artyści więc pod koniec wygłupiali się radośnie, wskakując do wody i nie chcąc opuszczać sceny :)
Podobno pod względem fabuły rzecz była najsłabsza z trzech, które powstały do tej pory. Dla nas była niezwykła ze względu na miejsce, ale jeszcze raz byśmy nie poszły. Wy w przyszłym roku możecie się wybrać :)
www.osd.ru |
wow, dla nas brzmi i tak egzotycznie:) ciekawe czy w Niżnym też są takie atrakcje?
OdpowiedzUsuńTeatr w basenie? Brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuń