piątek, 17 stycznia 2014

Zoo

- Cześć! - w rytualnym porannym sklepiku z drożdżówkami Młoda spotkała koleżankę. Mocno wyrośniętą.
- Czy to Nastia ze szkoły muzycznej? - zainteresowałam się na zewnątrz - ta z IV klasy?
- Nie, no co ty, ona chodzi do VII. W ogóle do tamtej szkoły, starszej. I ma na imię Alina.
- To skąd ją znasz?
- A, czasem prowadzi u nas lekcje.
- ?!?
- No wiesz, jak Pani musi zostać dłużej u dyrekcji, a dyrekcja jest w tamtej szkole, to Pani prosi Alinę, bo ją uczyła kiedyś, żeby do nas przyszła na 10 minut.
- I co, słuchacie Aliny?
- Jak przychodzi Alina, to wrzeszczymy. Ktoś raz na ławkę wskoczył. Ktoś krzyczy "precz ze szkołą". Grisza tańczy rock-and-rolla. No wiesz, zoo.

Wyobraziłam sobie zoo i szkoda mi się zrobiło Aliny.

- No, a ktoś zawsze na korytarzu stoi, że niby ołówek temperuje, i patrzy, czy Pani nie idzie. Jak idzie, to my siedzimy jak aniołki.
- I co, wierzy w waszą anielskość?
- Nieeee, mówi, że nas na parterze słychać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz