środa, 17 października 2012

Latanie literackie

W ciągu ostatnich 3 dni na lotniskach i w samolotach spędziłam łącznie ok. 40 godzin.
Ja się nie będę powtarzać, że wolę pociągi. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma.

A lubi się w takiej sytuacji pracować nad kolejnym tłumaczeniem dla przyjaciół (jak na złość, żadnego nie zlecili, a i laptopa tym razem nie miałam ze sobą), albo czytać.

Znaczną część bagażu podręcznego stanowiła świeżutka dostawa z PL, zawierająca trzy Polityki, Newsweeka, Wprost, Twój Styl i Przekrój. I ostatnią książkę Małgorzaty Musierowicz, podobno dla nastolatek pisaną. Być może nie dojrzałam, bo Jeżycjadę od lat minimum dwudziestu czytam z jednakową przyjemnością, wręcz chyba rosnącą z wiekiem. Bo kiedy byłam młodsza, nie zdarzało mi się po zakończeniu ostatniej strony natychmiast wracać na pierwszą i pochłaniać całości od początku...
Na kolejnych lotniskach zostawały kolejne czasopisma, a na drogę powrotną czekały na Kindelce Pilipiuk i Masłowska. Coraz bardziej podoba mi się wybór w polskich księgarniach elektronicznych, coraz częściej w przyjemnej cenie można tam nabyć nowości, co nie jest bez znaczenia nie tylko wtedy, kiedy mieszka się za granicą, ale też i wtedy, kiedy mąż donosi, że najbardziej pracochłonnym elementem malowania przedpokoju było odsunięcie (możliwe wszak dopiero po opróżnieniu) od ścian dwóch regałów bibliotecznych, a także sugeruje uwzględnienie miejsca na książki przy wybieraniu nowych mebli do kuchni.

A Masłowską czytało się wyjątkowo przyjemnie, wręcz z rozkoszą. Jako lingwistkę najbardziej, rzecz jasna, urzekła mnie makdonaldyzacja języka, znakomicie, pieczołowicie sfalsyfikowany przekład nieistniejącego oryginału, pyszny zwłaszcza w zetknięciu z pozostającym świeżo w pamięci dyskretnym dydaktyzmem polonistycznym Musierowiczowej, i idącym za nią skojarzeniem z takim mistrzem sztuki translatorskiej, jakim jest Barańczak...   

Tak, wyjazd był zdecydowanie udany.

1 komentarz:

  1. Cieszę się, że Masłowska taka dobra bo juz na mnie czeka w Warszawie. Powiedz mi czy dobry jest Pilipiuk? :-)

    Kunina juz ściągnąłem - czeka w kolejce na moim czytniczku:-) Na razie "studiuję" tutejszą męską prozę z cyklu zabili go i uciekł.

    Wyobraz sobie, że poluje na "Piranię" jakiś wszechwładny oligarcha, ale Pirania się nie daje mimo polowania z nagonką po tajdze. Z książki delikatnie snuje się zapaszek lekkiej pogardy dla jajogłowych, nienawiści do nowych Ruskich i umiłowania do sił zbrojnych, z oddziałami specjalnymi na czele i z komandem Fok (bojowych płetwonurków) w szczególności:-) Opowiadam tak dokładnie Buszkowa, bo wiem, że i tak nie otworzysz (i słusznie), choć są tam też - jak to w męskiej prozie - i momenty:-)

    OdpowiedzUsuń