środa, 24 października 2012

O filozofii na siłowni

Stwierdziłam, że kolejnej zimy bez zmiany czasu w Moskwie nie przeżyję, jeśli nie dostarczę sobie endorfin. Czekoladowe się nadają, ale działają bardzo krótko i trzeba po nich wymieniać połowę garderoby, co niby też robi dobrze na poprawę nastroju, ale... ale być może to moja ostatnia zima w rosyjskiej stolicy, więc w obliczu czekającego mnie bezrobocia trzeba by kasę przyoszczędzić.
Oszczędzałam ją dość dziwnie, to znaczy wydając. Na karnet do klubu sportowego. Za jedyne 8000 rubli przez trzy miesiące codziennie do północy mogę pluskać się w aquaareobikowym basenie, korzystać z siłowni, tańczyć zumbę albo walca angielskiego, i do tego dostałam gratis dwie wejściówki dla gości, o nominalnej cenie tysiąc rubli każda. Albowiem ponieważ...
- ponieważ mam słabość do Henryka Sienkiewicza i Krzysztofa Pomiana. Szacun! - dość młody, ale w  poststudenckim już wieku administrator o bujnej czuprynie wręcza mi kartę członkowską.
- no, ale wasz Tołstoj...
- Tołstoj! Tołstoj to wredny facet był! Wiem coś na ten temat, więcej, niż może się pani spodziewać. Ale w jednym pani ma rację, buddystą był kultowym, w tym sensie szacun, pokój! - chłopak podniósł rękę w pacyfistycznym geście - pokój!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz