sobota, 13 sierpnia 2011

Za kołem podbiegunowym

Wściekła na maksa wsiadałam w samolot, wściekła na maksa i prychająca jak rozzłoszczona kotka. Zdążyłam odwyknąć przez pięć tygodni od rodziny, od wiecznego "mamooooo", od upartego "żono", od "siku", "gazetkę", "gdzie jest mój miś", "gdzie jest mój portfel", "weź mojego laptopa", "włącz mi bajkę", "sprawdź pocztę", "mamo, powiedz mu, ja byłam pierwsza!". 
Więc wściekła na maksa wsiadałam w samolot, i tylko troszkę mniej wściekła z niego wysiadałam. Ale... ale wysiedliśmy z małżonkiem na czymś, co przypominało boisko szkolne, a pod elegancko malowanego Boeinga podjechał stareńki, zdezelowany, żółciutki ZIŁ. Roześmieliśmy się z małżonkiem serdecznie i... tak zaczęły się nasze wakacje. 
Droga z Murmaszy (lotnisko) do Murmańska jest długa, kręta, biegnie wzdłuż zatoki Kolskiej, wśród przepięknych wzgórz, fioletowych od wierzbownicy i gęsto porośniętych lasem - to ewenement w skali światowej, bo nigdzie więcej na świecie nie ma lasów tak daleko na północ. Biegnie też wzdłuż torów kolejowych, dzięki którym miasto powstało - niezamarzający port miał ogromne znaczenie dla dostaw aliantów. Kolej należało zbudować szybko, brakowało siły roboczej, sprowadzono więc tu do pracy... Chińczyków.
Dziś jednak nie ma po nich śladu - to chyba jedyne miasto, które widziałam w Rosji, w którym nie ma gastarbeiterów. Nawet taksówkarze są Słowianami - i dziwią się niezmiernie, po jaką cholerę żeśmy do Murmańska przyjechali. PRZECIEŻ TU NIC NIE MA! I w ogóle przyjeżdżać warto tylko w lutym, popatrzeć na zorzę polarną, bo w sierpniu to nawet polarny dzień się już skończył, tłumaczył nam zawzięcie kierowca w promieniach słońca, chylącego się o drugiej w nocy ku zachodowi.

Udało nam się jednak coś ciekawego znaleźć wśród murmańskich blokowisk, na przykład port atomowy (stoją tam sobie statki pełne radioaktywnych odpadów) czy lodołamacz Lenin, zamieniony dziś na muzeum. I generalnie - podobało nam się na dalekiej północy, choć to raczej nie miejsce na miejską turystykę :)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz