i w duszy mam, czy to jest reklama.
Bo dostałam na Gwiazdkę Kindle. Taki czytnik książek elektronicznych. Pokochałam ją (wszyscy mówią - "go", ale dla mnie to jest TA KindlA) miłością wielką i czystą od pierwszego wejrzenia. I byłam absolutnie nieszczęśliwa, kiedy przy wysiadaniu z pociągu moja Kindla (w ładnym skórzanym ubranku) dostała z łokcia centralnie w ekran - i usłyszałam tylko jej ciche ostatnie "chrup".
Rodzina głaskała mnie i pocieszała, a ja rzucałam się na nich z zębami i pazurami. A poza tym... ekran mojej ukochanej zabawki żałośnie zastygł na ostatniej czytanej stronie, zalany plamą elektronicznego atramentu.
Z dyskusji na e-matce wiem, że ze wszech miar nieodpowiedzialna e-matka, która swoją Kindlę była utopiła w wannie (- i co, zapytuję, robiły wtedy jej dzieci? ja w wannie czytam przez foliówkę z suwakiem, a moje dziecię... hmmm... wierzę, że moje dziecię zajmuje się czymś bardzo bezpiecznym, w rodzaju krojenia sobie chleba na kanapki ostrym nożem albo wieszaniem prania na nastym piętrze), dostała od Amazona nową zabawkę.
Przez piętnaście minut opisywałam więc przez telefon swoją niedolę miłemu panu w Hameryce. I wiecie co? Ja też dostanę nową Kindlę. Wysłali ją do mnie w ciągu godziny po otrzymaniu mojego zgłoszenia. Bezpłatnie. I kurier na ich koszt. I znów będę odganiać rodzinę, która będzie usiłowała przebić się do mnie przez Pieśni ognia i lodu, które ledwie tydzień temu w w/w Amazon.com nabyłam za jedyne 12 USD (i otrzymałam w ciągu paru sekund bezpośrednio na czytnik).
Więc niech żyje Amazon.com!!!
Gratulacje! Ja napierwszym swoim czytniku usiadłem i ciemny tusz go zalał. I nic. Ukraińska firma to była - nie stac ich na kuriera na ich koszt...
OdpowiedzUsuńCus straciłem do tego serce. Mam druga zabawke, ale już tak nie nęci....