wtorek, 16 sierpnia 2011

Archipelag Gułag


Monaster - jak każdy klasztor - służył również za więzienie. Przewodniczka pokazywała nam elegancką celę z "euroremontem", t.j. piecykiem, koją, i maleńkim okienkiem z widokiem na przyszłość (znaczy, na cmentarz przyklasztorny). Okienko było na wysokości gruntu, a cela miała formę ziemniaka o średnicy półtora metra...W celi siedział jeden ze słynnych zbójów ruskich, skazany na dożywocie, ale zwolniony po jakichś pięćdziesięciu latach.  Nie chciał już opuścić wyspy, a resztę swoich funduszy, dzięki którym miał tak komfortowe warunki, przeznaczył na poprawę losu innych skazańców. Nie było ich jednak zbyt wielu, w odróżnieniu od okresu od 1922 do 1939 roku, kiedy ruszyła machina Gułagu.

Bo tu właśnie Gułag się narodził. Tu wysłano pierwsze transporty, tu skierowano kilkadziesiąt tysięcy ludzi, wielu z których już nigdy nie wróciło na stały ląd. To tu wypracowano model "wychowywania przez pracę i kulturę" w warunkach "obozu poprawczego", który przeniesiony był na kolejne i kolejne "wyspy" archipelagu Gułag. Tu powstała nazwa zek, od skrótu з/к - заключенный каналоармеец (zamknięty kanałożołnierz?) - gdyż więźniowie Sołowków zasilali budowę Biełomorkanału, łączącego Morze Białe z Bałtyckim, ukończonego w ciągu zaledwie dwóch lat, kosztem życia kilku-kilkunastu tysięcy skazańców. Na Sołowki przywieziono Gorkiego, przebrano zeków w czyste ubrania, podano im kaszę z mięsem zamiast zwykłej bałandy, pokazano jeden ze spektakli obozowego teatru - pisarz nie widział (czy nie chciał widzieć) rzeczywistości. Do tej pory w sołowieckim muzeum można oglądać film propagandowy o wychowaniu przez pracę, w którym uśmiechnięci więźniowie wesoło wyrąbują las czy patroszą ryby...

Obóz zamknięto w 1939 roku - głównie dlatego, że zbliżała się wojna i wyspę wykorzystano jako bazę wojskową (mieściła się tu słynna szkoła marynarki wojennej), ale też i dlatego, że... przez niespełna dwadzieścia ogołocono ją praktycznie ze wszystkiego, co miało jakąś wartość przemysłową, przede wszystkim zaś wyrąbano cały las. Prace przy wyrębie były wyjątkowo ciężkie... a na wiosnę wysyłano do lasu brygady do zbierania "przebiśniegów", których należało gdzieś pochować.

Od kilku osób słyszeliśmy, że przewodnicy nie wspominają o tych kartach historii Sołowków. My mieliśmy do czynienia z trzema przewodniczkami, jedna z nich prowadziła wycieczkę dedykowaną Obozom Specjalnego Przeznaczenia, ale dwie pozostałe również nie omijały tego tematu, chociaż do ich zadań należeć miało przybliżenie nam architektury klasztoru i flory tundry....


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz