piątek, 5 marca 2010

Home, sweet home

Zgadnijcie, który dom mam na myśli w tytule... Jeśli "tam dom Twój, gdzie koty Twoje", to pewnie Moskwę... W końcu wszystko jedno gdzie, ważne, żeby były futrzaki. A tak naprawdę.... Młoda żegnała się dziś z przyjaciółmi i rozpłakała się, że nie chce wyjeżdżać z Warszawy. I wcale jej się nie dziwię - nie dlatego, że nie podoba mi się Moskwa.

Nieważne, zaciskamy zęby i jedziemy na nasz ulubiony dziki Wschód. Pociągiem ogrzewanym węglem - w Polonezie o tej porze roku za zimno, bo Polonez jest na prąd :) W lekkim szoku byłam, kiedy zobaczyłam piecyk ukryty w szafie koło wagonowego wucetu, i węgiel w schowkach - ale było cieplutko. Lubię pociągi. O wiele bardziej, niż samoloty. Zdecydowanie bardziej...

Jutro jeszcze tylko nabędę witaminę B, małpkę spirytusu, kilka kabanosów i parę innych rzeczy, które w Rosji kupić jest trudno - i... oby do wiosny.


2 komentarze:

  1. Dziewczyny! Nie pękajcie! Najgorsze za nami. Wrócicie i będziecie przyjemnie zaskoczone: powietrze jest rześkie, śniegu mniej, temperatury to z jednej, to z drugiej strony zbliżają się do zera, a światła i słońca jest znacznie, znacznie więcej. Można nawet w ciągu dnia zdjąć czapkę, a rękawiczki są już w ogóle niepotrzebne... Wiosna idzie, będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kabanosy i zubrowka. Staly zestaw exportowy na wschod!

    OdpowiedzUsuń