wtorek, 16 marca 2010

Nie taki diabeł straszny...

Moskwa objęła mnie swoimi troskliwymi, choć zimnymi, ramionami, wciągnęła zaraz w wir zadań, doświadczeń, śniegu i pracy. Usłużnie podsunęła repertuar teatrów, przypomniała widok z mojej kuchni na wysokim piętrze, którego celowo nie zasłaniam firanką, zapachniała chaczapuri, czeburekami i gorącymi pasztecikami z najróżniejszymi nadzieniami.
Ja jednak lubię tu być.

A niedługo będą zdjęcia "ślicznego" przedwiośnia. Zresztą, co to za przedwiośnie, skoro na Dzień Świętego Patryka (a raczej poprzedzającą go noc) zapowiadają znów 20-stopniowe mrozy :(

1 komentarz:

  1. Witam z radością i zapewniam, że jako początkujący polski Moskwicz będę czytał z uwagą i zainteresowaniem. Пока !!

    OdpowiedzUsuń