niedziela, 13 listopada 2011

Tambowskie wilki

Tambowskie wilki to podobno bezrobotni, którzy w XIX bodajże wieku dosłownie napadali na okoliczne miasta, biorąc każdą robotę za dumpingowe stawki. I prawdziwe wilki też w puszczach koło Tambowa bywały. Więc na wszelki wypadek wysiadłam z pociągu, którym jechałam niedawno, jakieś 100 km dalej, w Lipiecku.

Lipieck to wiocha. Ma kilkaset tysięcy mieszkańców, więc na rosyjskie standardy jest to wiocha. Identyczna, jak wszystkie inne wiochy z rodowodem sięgającym czasów Piotra I czy Katarzyny II. Kilka budynków z XIX wieku, kilkanaście stalinek, schwarz, mydło i powidło architektoniczne. Niedaleko lotniska - śmieszny "eco-art", znaczy dinozaur zrobiony z opon samochodowych. Piękna rzeka - Woronież. A w pobliżu - kilka interesujących klasztorów.

Prawosławni o klasztorach mówią, że to miejsce "namodlone", święte, i własna modlitwa dobrze już ubitą drogą szybciej do Pana Boga dotrze z klasztoru, niż z cerkwi domowej czy sprzed ikony w mieszkaniu. W klasztorze dobrze jest też zaopatrywać się w chleb i wodę o cudownych właściwościach (niedaleko lokalnej żeńskiej wspólnoty jest nawet specjalna "kupalnia" - drewniana chatka, w której można się rozebrać i zanurzyć w wodzie ze świętego źródła, koniecznie z głową, najlepiej trzy razy). Ponieważ to atrakcje turystyczne, sprzedają obok pamiątki.

Co charakterystyczne - święci bracia kazali mi natychmiast zakryć nieprzystojne nogi fartuchem, wydawanym na furcie (żeby nie było - spódnicę miałam równo do połowy kolan), natomiast matuszki miały mój strój w poważaniu, a składu chustek i fartuchów nie prowadziły. Zauważyłam, że w męskich zakonach prawosławnych bardzo rygorystycznie wymaga się przestrzegania dress-codu, więc jeśli nie jestescie odpowiednio odziane, a nie chcecie korzystac z wypożyczalni, to pozostaje Wam podziwianie architektury sakralnej zza murów...

Kilka kilometrów od miasta płynie też Don, dlatego w Lipieckim teatrze znów trafiłam na występ kozaków. Ale Don tutaj to strumyk niewielki, bardziej Łynę w Olsztynie przypominająca, niż mocarną rzekę z noblowskiej książki Szołochowa...

Ogólnie - prowincja rosyjska jest nudna, nawet malownicza nie jest, tylko nudna po prostu :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz