poniedziałek, 27 czerwca 2011

Muzeum Galiny Ułanowej

Kliknij,aby wirtualnie zwiedzić muzeum
Mieszkam wysoko, a z moich okien widać kilka wysotek stalinowskich, czyli "pałaców kultury". Część z nich to budynki użyteczności publicznej czy hotele, ale dwa - to zwykłe domy mieszkalne. Wysotki miały istotne znaczenie w olbrzymim planie rekonstrukcji i przebudowy miasta z lat 30-tych, i kto wie, jakby dziś wyglądała Moskwa, gdyby plany te udało się zrealizować do końca.... Jeśli warszawski MDM z dominantą placu Konstytucji rozciągnąć do moskiewskich proporcji, to można spróbować wyobrazić sobie klimaty niektórych moskiewskich ulic. 

Mieszkania w wysotkach opisywał Aksionow w "Moskwa Kwa Kwa", i dawno chciałam takie zobaczyć, żeby móc powiedzieć "во люди живут". Znaczy, obejrzeć sobie VIP-standard lat 50-tych. Możliwość taką daje właśnie dom-muzeum Galiny Ułanowej, wielkiej baleriny rosyjskiej, która mieszkała w budynku na Koteliniczeskoj nabierieżnoj. O samej Galinie Ułanowej, oprócz tego, że była baleriną, nie wiedziałam do tej pory nic i niespecjalnie mnie ona obchodziła. Tak jak w muzeach Gorkiego czy w Leninskich Gorkach interesowały mnie bardziej wnętrza, niż mieszkańcy. Zwłaszcza, że żeby zobaczyć to akurat wnętrze, należy się zapisać z dwumiesięcznym wyprzedzeniem, bo sąsiedzi nie życzą sobie tłumów okupujących windy. 

I... okazało się, że życie genialnej tancerki okazało się o wiele ciekawsze od jej mieszkania. Przez półtorej godziny chodziłam po 145 metrach kwadratowych, słuchając opowieści o jej prywatności, o której tak naprawdę niewiele wiadomo. A mieszkanie... jak mieszkanie. Takich dużych jest tylko 18 (na 700), pozostałe mają 2-3 pokoje, wiele do tej pory jest komunalnych (tzn. mieszka w nich kilka niespokrewnionych ze sobą rodzin). Ułanowa wcześniej zajmowała 3 pokoje w tej samej klatce schodowej, tylko na innym piętrze, a do obecnego muzeum przeprowadziła się w 1986 roku. Wykończenie odpowiada średniemu standardowi lat osiemdziesiątych, który pamiętam z mieszkania moich rodziców, znajomych czy sąsiadów, może tylko kafelki są bardziej modne, AGD bardziej luksusowe, TV oryginalny japoński :). I w salonie stoją meble rodziców Ułanowej, dziś można by je uznać za antyki. I tylko klatka schodowa robi wrażenie.

A Galina Ułanowa... poświęciła całe swoje długie życie tańcu. Przeżyła obie wojny światowe, rewolucję i rozpad ZSRR, jako dojrzała artystka występowała na pierwszych wyjazdach zagranicznych teatru Bolshoy w 1954 roku i odczuwała skutki dzikiego kapitalizmu dziewięćdziesiątych. Oddano ją do petersburgskiej szkoły baletowej, kiedy miała 9 lat (w 1919 r.), nie bacząc na protesty, bo w szkole pracowała mama (też balerina), i był tam internat, zapewniający pewien spokój podczas zawirowań politycznych. Podobno nie należała do wybitnych uczennic, ale po skończeniu szkoły dostała angaż w obecnym teatrze Marininskim i od razu została dostrzeżona przez krytyków. W 1944 roku kazano jej przenieść się do Moskwy... W Londynie w 1954 roku, jako 47-letnia kobieta, grała Julię w balecie Prokofiewa, i Gizel... i zrobiła furorę.
Trzy lata później podjęła decyzję o zaprzestaniu występowania - 30 lat na scenie to - jak na balerinę - niewyobrażalny kawał czasu. Ale... do samego końca, kolejne czterdzieści lat, uczyła tańczyć innych. I wychowała prawdziwych mistrzów. Do końca życia ćwiczyła przy drążku baletowym - 40 minut dziennie. Ważyła (również po zakończeniu kariery artystycznej) 49 kg. I chodziła wyłącznie na wysokich obcasach.

Podobno miała w sobie to coś, co sprawiało, że ludzie czuli do niej respekt. Była prawdziwą damą. I widać to w jej domu... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz