środa, 15 czerwca 2011

Leninskije Gorki

Zaledwie pół godziny podmiejskim autobusem od stacji metra Domodiedowskaja znajduje się śliczna posiadłość, przenosząca gości w zupełnie inny świat. Wysoka po pas trawa nieco utrudnia życie alergikom, ale oprócz trawy jest jeszcze las, lipowe aleje, świergot ptaków, i tylko co parę minut ciszę przerywa odgłos silników samolotów startujących z leżącego kilkanaście kilometrów dalej lotniska.
Posiadłość nazywa się Leninskije Gorki, i jako Gorki znana była już od XVI wieku. Należała do różnych możnych rosyjskich, a w 1909 roku kupiła ją wdowa Sawwy Morozowa, słynnego magnata przemysłowego, Zinaida. Zdążyła już była wyjść za mąż za niejakiego Reinbota, urzędnika i arystokratę. Poprosiła znanego nam już skądinąd architektę Schechtela o poprawienie architektury dworku, wyposażyła go w prąd, kanalizację, centralne ogrzewanie i... na swoje nieszczęście - telefon. Urządziła sobie farmę rolną, która przynosiła całkiem niezły dochód, i spędziła bardzo przyjemnie czas aż do rewolucji.
Po 1917 roku farmę przejeła komuna, a nastęnie zrobiono z niej sowchoz, a dworek uznano za idealne miejsce na sanatorium dla Lenina, który został niedawno ciężko ranny. Kluczowa była tu nie tylko stosunkowa niewielka odległość od stolycy, ale też możliwość stałej łączności z centralą, czyli telefon.
Lenin zamieszkał w Gorkach wraz z żoną i częścią rodziny. Podobno nieswojo się czuli we wnętrzach urządzonych przez Reinbotową, niczego też nie zmieniali - do naszych czasów zachowała się więc typowa posiadłość podmiejska z przełomu wieków: meble z karelskiej brzozy i "czerwonego" drewna (czerwone drzewo to głównie mahoń, ale nie tylko), lampy elektryczne z wazonów, kryształowe żyrandole, wysokie poduszki i fajansowe umywalki. Wuceciki przemyślnie ukryte były w szafach w bielutkich pokojach łazienkowych, a kuchnia mieściła się w osobnym budynku, połączonym z siedzibą główną przejściem podziemnym. Bliźniaczy domek przeznaczony był dla gości, Lenin się tam przeniósł na czas remontu po pożarze, wywołanym niechcący przez ochronę, i bardzo mu się tam podobało. Po kolejnym wylewie musiał jednak wrócić do głównego budynku, bo trudno już było mu pokonywać strome schody na piętro.
Posiadłość bardzo przyjemnie zwiedza się z przewodnikiem, najciekawsze jednak zostawione jest na koniec: to Rolls-Royce Lenina. Wygląda jak klasyczny samochód z epoki, tyle że... przednie koła stoją na płozach, a zamiast tylnich są gąsienice. Ustrojstwo takie o połowę zmniejszało szybkość wozu, ale za to był on w stanie do Gorek dojechać, co w zimie wcale nie było takie proste...

Wódz dokonał w Gorkach żywota, mieszkała tu jeszcze jego rodzina, a w 1949 roku urządzono tu muzeum. Jest na terenie posiadłości jeszcze kilka innych obiektów muzealnych (Mieszkanie Lenina na Kremlu, skansen, Muzeum Lenina), ale nie dałyśmy rady ich obejrzeć. Tam jest jednak sporo chodzenia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz