piątek, 20 września 2013

Lodówka cz. 2. 253.

Musiałam się mostem przejechać i musiałam się po drugiej stronie zgubić, co mogło być dość niebezpieczne. Dawno minęły czasy, kiedy na odciętej od świata wyspie umierali z głodu żołnierze (fakt taki miał miejsce w 1993 roku). Dziś panują tu studenci z przepięknego kampusu Dalekowschodniego Uniwersytetu Federalnego. Są jednak jeszcze miejsca z tabliczkami "strzelam bez ostrzeżenia" i nie są to bynajmniej czcze pogróżki. 

Zdaje się, że udało mi się nie trafić w okolicę grożącą dosłownym urwaniem mi głowy, odkryłam za to jakąś wiochę dosłownie zabitą dechami, kilkaset metrów od ślicznej apecowskiej trasy. Przedstawicielami wioskowego ludu byli dziadek, śpiący na zastanawiającym przystanku autobusowym (wiata na wysokich palach), dziarska sprzedawczyni z nowoczesnego marketu, rodzina, podejrzliwie przyglądająca się obcej z aparatem, pijąca czaj na zadbanym podwórku, i człowiek z wiadrem, udający się do strumyka. Od ulicy slumsy odgrodzone były niebieskim blaszanym płotem, a dwa wielorodzinne domy lśniły nową elewacją. Za wiochą rozpadały się ceglane pozostałości czegoś, co sądząc z komina, resztek kafelków i kolorowych luksferów w oknach mogło być dawno, dawno temu wojskową banią. Gdzieś w gęstym lesie mignął cmentarz. Na brzegu podobno jest cerkiew. Ma dzwonnicę. Dzwonnica jest dobudowana do znaku nawigacyjnego...

Zgubiłam się dość solidnie, więc miły jakiś człowiek podrzucił mnie do kampusa, skąd kursowały regularne, a nie widmowe, autobusy do miasta. I tam właśnie podsłuchałam nazwę "Lodówka". Studenci umawiali się na Lodówkę na browarka, bo fajny widok jest z góry. Cały Władywostok widać. Tylko do miasta trzeba jechać.

Wikipedia twierdzi, że pod wzgórzem mieściły się koszarowe składy mięsne.
Mieszkańcy Władywostoku twierdzą, że kiedy tu były koszary, było lepiej.

Wioskowy lud z wyspy Russkij nie lubi APEC, studentów i mostu. Wioskowy lud pamięta czasy, kiedy zamiast uniwersytetu była szkoła podstawowa, kiedy bania miała wszystkie luksfery i działała, a do miasta można się było dostać promem. Wioskowy lud nie wierzy, że turyści przyjadą do miejsca, gdzie przez 300 dni w roku jest młga albo tajfun. 

Studenci na wyspie Russkij, jeśli nie chce  im się jechać do miasta, piją piwo na betonowych umocnieniach.
Najstarszy beton w Rosji. AD 1901...

Turystów na wyspie nie spotkałam, jeśli nie liczyć plażowiczów. Ale podobno bywają. Podobno mogą sobie wynająć przewodnika. Założyć mocne buty i zabrać latarki. 
Trochę szkoda, że wracam... Trafiły mi się te nieliczne słoneczne dni....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz