środa, 22 lutego 2012

Tam, gdzie motyle nie dolatują...

.. bo za krótko żyją, a fale radiowe pętle mają - tam właśnie zagoniło nas jedno z zainteresowań Młodej. O stopniu zadupiastości może świadczyć fakt, że pozostając w granicach MKADu trzeba było jeszcze od metra jechać 15 minut autobusem albo marszrutką. Paskudna pogoda (my tu do wczoraj mieliśmy cały czas -10, a słoneczko nas nie rozpieszczało) pogłębiała jeszcze poczucie końca świata.

Już stacja metra (Prażskaja) sugerowała, czego się mamy spodziewać. Wybudowana w 1985 roku przez Czechosłowaków sprawia wrażenie siermiężności, aspirującej do luksusu. Osiedle, które było naszym celem, zaczęto budować w drugiej połowie lat siedemdziesiątych, zdaje się, ze wg typu И-522a. Projekty tego okresu były niegłupie, pamiętano o szkołach, przychodniach i usługach, mieszkania stosunkowo nieduże, acz wygodne, tylko... jak opowiada historia z filmu "Szczęśliwego nowego roku" (Ирония судьбы или с легким паром) z 1975 roku właśnie... można było trafić po pijaku do innego miasta, wymamrotać taksówkarzowi swój adres, zostać pod niego zawiezionym, wejść do mieszkania i otworzyć go własnym kluczem - i nie zorientować się w stanie lekkiego upojenia, że coś się tu nie zgadza...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz