czwartek, 1 września 2011

Anarchistka w Systemie

Anarchistka trafiła do Systemu. Jeśli nic się nie zmieni - spędzi w nim najbliższe 12 lat. Chyba nie zdaje sobie  sprawy z długości wyroku. System na razie jej się podoba, a Anarchistka, z racji swej młodości, nie wyczuwa tej wcale nie subtelnej nuty opresyjności w murach placówki Systemu. Mury pachną świeżą farbą i pastą do podłóg, i dziesiątkami bukietów, znoszonych przez mniej lub bardziej doświadczonych przez System osobników.


Bo w Systemie lokalnym kwiatki przynosi się 1 września. Niesie się je na uroczysty apel, odbywający się na szkolnym dziedzińcu, którego kraty otoczone są przez rodziców (na sam dziedziniec wpuszczani są jedynie opiekunowie pierwszaków). Stoi się z kwiatkami przez cały apel. Patrzy się z zazdrością na koleżankę najmniejszą i najchudszą w roczniku pierwszaków, którą bierze na ramię facet z klasy jedenastej i niesie przez cały dziedziniec, a ona może z całej siły dzwonić starym, wielkim, mosiężnym dzwonkiem. A potem ci dorośli już prawie 11-klasiści biorą maluchy za ręce i odprowadzają ich aż do ławek.

A potem wychowawczyni wpuszcza paparazzi i pozwala im zostać przez wszystkie trzy lekcje i uroczyste śniadanie, pod warunkiem, że zachowują się grzecznie i siedzą na końcu sali. I już, i zabieramy do domu mega zadowoloną Anarchistkę, która już od pierwszego dnia uwielbia szkołę....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz