niedziela, 8 grudnia 2013

174.

Ostatnio nie lubię jeździć w delegacje - po pierwsze, to nie jest jeździć, tylko latać, a latanie nigdy nie sprawiało mi specjalnej przyjemności, po drugie, chyba mi się odrobinkę znudziło. SVO znam jak własną kieszeń i zdecydowanie nie jest to moje ulubione miejsce pobytu.
Tym przyjemniej jest się ukryć po wylądowaniu w hotelowym zaciszu. Hotel na koszt firmy jest schludny, idealnie bezosobowy i stanowi, wbrew pozorom, idealne miejsce na ucieczkę, bo OBOWIĄZEK nie wyziera z żadnego kąta. Nie trzeba wycierać kurzu, myć podłogi, ścielić łóżek i dbać, by w lodówce było coś na śniadanie (w domu wyręczam się Babcią, nie bez wyrzutów sumienia), nie trzeba odprowadzać dzieciaka do szkoły, a praca ma zupełnie inną scenerię. 
Wypaliłam się.
I wcale mnie nie cieszy, że znów jestem jedną nogą w Europie, a drugą w Azji...

3 komentarze:

  1. Mnie przy jesieni nachodzą wątpliwości, czy droga zawodowa jaką wybrałem na pewno jest słuszna, czy może lepiej byłoby jakby zabrał się za coś nowego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie da się z tego wycinąć choćby małej przyjemności?

    OdpowiedzUsuń
  3. po prostu za duzo krwi w alkoholu :):):)
    Grzegorz

    OdpowiedzUsuń