wtorek, 4 marca 2014

Pakuję się...

Ponieważ transport z moimi rzeczami wyrusza do Warszawy wcześniej, niż ja sama, zaczynam się pakować.
Idzie mi jak po grudzie, mimo cudownych wynalzaków pożyczonych od sąsiadów, takich jak worki próżniowe, i pomocy dzieci sąsiadów w rozkręcaniu szafek z IKEI.
Pakowanie się jest trudne.
Połowa zawartości półek i szuflad ląduje w koszu.
Druga połowa w kartonie, z pulsującą z tyłu głowy myślą: a gdzie ja to W WARSZAWIE umieszczę???

Najbardziej bolesna jest myśl, że będę musiała zrobić generalne porządki - czyli coś, czego nie znoszę - z opróżnianiem wszystkich szaf, żeby na nowo dokonać optymalnej konfiguracji przestrzeni w niewielkim stołecznym mieszkanku. I że właściwie nie mam na to czasu, bo muszę porządnie odpocząć psychicznie i fizycznie po przeprowadzce, zanim podejmę nowe wyzwania. I że zanim to zrobię, będziemy się potykać o kartony i wściekle szukać różnych niezbędnych rzeczy i kłócić.

Stan na dziś: spakowany salon, szafa wnękowa, pokój Młodej. Zostały kuchnia i ciuchy (w sypialni mam głównie ciuchy). I rzeczy niezbędne do życia, których z całą pewnością nazbiera się wielka, dwudziestokilowa walizka. I jeszcze to, i jeszcze tamto. 

Au.

2 komentarze:

  1. ona, ta walizka nie będzie miała 20 kg - raczej około 40 kg i jeszcze połowa nie wlezie. W razie jakby co, to średnio co 3 miesiące śmigamy autem przez Warszawę. I przejąć inwentarz też możemy ;-P

    OdpowiedzUsuń
  2. łączę się w bólu-na razie wirtualnym, bo nas pakowanie czeka, ale za jakieś 4 miesiące. W każdym razie nie znoszę tego robic, nawet na wakacje:)

    OdpowiedzUsuń