Młoda jest uzależniona od jednego kawałka na dobranoc, granego na dwa flety z szumem morza w tle. A ja jestem uzależniona od internetu, więc wieczorami zwykle siedzę koło jej łóżka z laptopem na kolanach, melodyjką online puszczoną w kółko i ulubionym forum.
Pewnego wieczora sieć nam odcięło, i żelazny rytuał został naruszony. Zanuciłam kołysankę (którą zdążyłam już byłam znienawidzić i pamiętam każdą nutę), a Młoda wrednie dopytała: a szum morza?
- Szu-szu-szuuu, szu-szu... - usłyszała w odpowiedzi.
Mamy teraz nowe hasło. Zamiast "idź spać, cholero jedna, która jest godzina!" teraz spokojnie śpiewam "Szu-szu-szuu, szu-szu...."
Jejku jakie to śliczne :)
OdpowiedzUsuńLily
Szuszu jest kolysanka uniwersalna w swej prostocie. Tesknilam i wrocilam, pozdrawiam z Doliny Krzemowej!
OdpowiedzUsuń