piątek, 8 listopada 2013

Mysz i podwójna helisa. 203.

www.alexcheban.livejournal.com
Korzystam z obecności męża i, co za tym idzie, zwiększonego zaopatrzenia w prasę wszelaką. Moja lepsza połowa dostarcza mi "Ogońki", "Eksperty", "Kommiersanty" i inną literaturę w ilościach półhurtowych, i dużą frajdę sprawia mi czytanie przemyślanych, a nie gorąco-agencyjnych, tekstów o rosyjskich kłopotach z migracją zarobkową czy wojnach spożywczych, prowadzonych przez pozbawionego właśnie stołka Oniszczenkę. 
W jednym z czasopism natknęłam się na lekko przesłodzony reportaż o nowosybirskim Miasteczku Akademickim, zaopatrzonym w dwa z czterech istniejących na świecie zderzacze hadronów (a Wielki Zderzacz też był w znacznej mierze w Nowosybirsku wyprodukowany), i w super-ekstra-nowoczesny mikroskop elektronowy, i w hodowlę sterylnych myszy laboratoryjnych. Na te ostatnie nie ma zbytu, więc hodowla się przebranżowiła i produkuje zwierzątka do doświadczeń genetycznych, albowiem ponieważ pracownicy miasteczka prowadzą szeroką działalność naukowo-biznesową i muszą dbać o zyski. Normalnie cud, miód, malyna, zwłaszcza w kontekście przekształceń Rosyjskiej Akademii Nauk, zmiany sposobu finansowania badań i edukacji wyższej i załamania się linii nauki fundamentalne - nauki stosowane - przemysł. 
Rzecz mnie jednak zafascynowała nie ze względu na realny czy propagandowy stan nauki, na całym świecie borykającej się z mniejszymi lub większymi problemami. Najbardziej spodobała mi się... ilustracja.

Pomnik myszy laboratoryjnej w okularkach, dziergającej DNA, postawiono kilka miesięcy temu pod Instytutem Cytologii i Genetyki RAN. Cholera, znów muszę się wybrać do Nowosybirska i mieć własne, a nie sieciowe, zdjęcie stworzonka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz