niedziela, 20 października 2013

Znów mieć 8 lat... 223.

Znów mieć 8 lat zapragnęłam dziś rano, i wzięłam do parku deskorolkę dziecięcia. Nie było jednak przy mnie mamy, która przypomniałaby mi o kasku i ochraniaczach, zresztą, kiedy rzeczywiście miałam 8 lat nie miałam nie tylko kasku i ochraniaczy, ale i deskorolki.
Nic to, teraz nie mam jednej pary dżinsów. Mam za to ślicznie otarte kolano i dłonie. Życie ośmiolatka wcale nie jest tak radosne i bezproblemowe, jak się to wydaje bez mała trzydzieści lat później...

Wiem za to, że w parku Sokolniki są bardzo fajne matriochy, a w parku Gorkiego znów budują sztuczne lodowisko, które otworzą za trzy tygodnie. 

Wracając do życia ośmiolatki, którego tak zazdroszczę, byłam zmuszona powtórzyć sobie "Historię żółtej ciżemki". I znów zaczęłam się zastanawiać, czy oby na pewno wszystko w tym wieku jest proste. Zwłaszcza, kiedy szkolną lekturą jest tekst w języku stylizowanym na średniowieczną gwarę małopolską. Śmiem wątpić, czy średniowieczna gwara małopolska jest niezbędnie potrzebna dla rozwoju dzieci polonijnych, które z polszczyzną obcują li i jedynie w sobotnie przedpołudnie, od wczoraj - ledwie dwa razy w miesiącu. Ekspatowe, a i niewyjezdne, rdzennie polskie, z całą pewnością z olbrzymią przyjemnością czytają niezrozumiały częściowo tekst samodzielnie. Z radością odkryliśmy serwis wolnelektury.pl ze stosownym audiobookiem i ograniczyliśmy się do wycieczki do Krakowa i pokazania dziecięciu ołtarza Wita Stwosza na żywo. Tylko jak to się ma do zachęcania do czytania??

Swoją drogą, to zastanawiające. Absolutnie wszystkich członków naszej rodziny najczęściej zobaczyć można z nosem w książce tudzież gazecie, ewentualnie nad ekranem komputera, ale z lekturą. Młoda uwielbia książek słuchać. Ale sama czytać - a w życiu! A różne rzeczy jej podkładaliśmy i różnych strategii próbowaliśmy. Co robić, droga redakcjo?

3 komentarze:

  1. Dziecię niejednokrotnie(!) zostało zauważone z książką w reku w łazience i nie tylko moczyło się w wannie, ale i CZYTAŁO. Może nie jest to najbardziej odpowiednie miejsce, ale cel w tym przypadku bez wątpienia uświęcał środki. A zanim ten cud się stał, książka owa była dziecięciu i czytana i odbierana przez niego z dużym zaangażowaniem emocjonalnym, dotyczyła bowiem wspólnych, choć w bardzo różnym czasie, doświadczeń babci i wnuczki. Żaden audiobook takiego kontaktu nie zastąpi.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój syn jest nałogowcem i dnia bez książki nie przeżyje. Zanęcałam podstępem: opowieści jak to się w dzieciństwie fajnie czytało z latarką pod kołdrą, następnie sprezentowanie rzeczonej latarki (czerwonej na korbkę) i konsekwentne przerywanie wieczornej lektury w miejscach strategicznych, aż postanowił się wypiąć na matkę i radzić sobie we własnym zakresie. A Młoda zna "Kapelusz za 100 tysięcy" Bahdaja? Bo tam jest główna bohaterka bardzo do niej podobna i może od pokrewieństwa dusz się zacznie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja jestem zdania, że niektórzy do czytania dorastają, a inni po prostu nie są do tego stworzeni. Najlepiej chłoniemy przekaz kiedy utożsamiamy się z bohaterem, o którym czytamy.
    Wiadomo, audiobooki to świetna sprawa, ale warto promować czytanie realnych książek, bo chciałbym za 15-20 lat zobaczyć ludzi siedzących parku z książkami, a nie tabletami czy z tym co wtedy będzie modne.

    OdpowiedzUsuń