czwartek, 31 października 2013

Stalingrad. 211.



Mamuśki pod szkołą rozmawiały jednak nie tylko o lekcjach, które odrobiły. Więc całkiem nieoczekiwanie wybrałam się z mężem do kina na "Stalingrad" Fiodora Bondarczuka. Nieoczekiwanie, bo rzadko zdarzają się aż takie koincydencje - dowiaduje się, nie czytając gazet i nie oglądając TV, o rosyjskim filmie, który przed chwilą wszedł do kin, i na dodatek mam pod ręką kogoś, z kim warto pójść na gatunek, którego dobrowolnie nie oglądam.
Bo ja nie oglądam dobrowolnie filmów o wojnie.
A to był dobry film.

Co ważne, nie da się go obejrzeć w domu. Jeśli dobrze pogrzebiecie w Internecie, to znajdziecie przynajmniej kilka kopii, ale nie robi to wrażenia na autorach filmu, bo... bo na płaskim ekranie to nie robi wrażenia. To pierwsza rosyjska produkcja w formacie IMAX 3D (można obejrzeć w zwykłym 3D i 2D też), a pozbawienie jej trójwymiaru byłoby równoznaczne z pozbawieniem jej muzyki Angelo Badalamenti (to ten od "Miasteczka Twin Peaks").
Nie zdziwię się, jeśli zaraz powstanie komputerowa gra "Stalingrad". Bo w kinie czułam się jak w środku jakiejś FPP, i to nie był zabieg czysto techniczny. Całość była teatralno-komputerowa, krytycy powtarzają "opera filmowa" i porównują do Eisensteina. Rzecz rozgrywa się w przerysowanych dekoracjach, a poszczególne kadry można spokojnie oprawiać w ramki i wieszać w Trietiakowce. Takie odrealnienie pozwala na przeniesienie akcji w... dowolne realia. Na przykład współczesne. Dowódca wyciąga mapnik i coś wyjaśnia, i do złudzenia przypomina to pracę na tablecie (zresztą, po rosyjsku mapnik i tablet określa się jednym słowem: planszet). Dla dzisiejszego widza wojna to mit - i opowiedziana ona została jak mit, mit rodzinny (legenda o okolicznościach poczęcia narratora, który dzisiaj ratuje ludzi po trzęsieniu ziemi w Japonii) i narodowy (bitwa, która zadecydowała o losach świata). Mit groteskowy miejscami - niemiecki dowódca zagrzewa żołnierzy do walki słowami: "Gott mit uns, Bóg, czyli Hitler" - na tle mozaiki ku chwale Stalina, i kończy: "za tym domem jest Wołga, a za Wołgą - Indie, a tamtejsze baby mają po sześć rąk i wyobraźcie sobie, jak dobrze mogą wam zrobić!". Ale ten mit pozwala żyć godnie.

"Stalingrad" jest rosyjskim kandydatem do Oskara. Myślę, że ma szanse.

1 komentarz:

  1. http://englishrussia.com/2011/09/01/the-russian-movie-about-the-battle-of-stalingrad/#more-65489
    http://englishrussia.com/2012/11/21/battle-for-stalingrad-70-years-after/#more-114162

    OdpowiedzUsuń