W poprzednim odcinku pochyliłam się z troską nad nowymi formami życia w moim zlewie. Nie, nie wyglądało tak, jak na tamtym obrazku. Zdecydowanie nie wyglądało, i należało pozbyć się go definitywnie.
www.uni-max.com.pl |
Nie tut to było, jak mawiają
Rosjanie. Ja wiem, że mam starą instalację, ale ja nie wiem, dlaczego ona się
zatyka dokładnie wtedy, kiedy mam pełny, nie cierpiący zwłoki zlew (a wy ciągle o jednym?). Westchąwszy
ciężko, wyjęłam starożytne ustrojstwo do przepychania rur, zwinięte któremuś z
sąsiadów na wieczne nieoddanie. Ustrojstwo okazało się bezsilne. Westchnęłam
więc jeszcze ciężej i spojrzałam z niesmakiem na otaczający mnie Armageddon.
Nie mogąc pozwolić, by którykolwiek z przedstawicieli męskiej siły był
świadkiem mojego upadku (a hodowla nowych form zdecydowanie wskazuje na degrengoladę totalną), wydostałam z zakamarka pod szafką sprężynę
kanalizacyjną. Monotonnie kręcąc korbką, chichotałam radośnie, przypominając
sobie okoliczności, w jakich ją nabyłam.
Bo wiecie, do mojego bloku
jest przypisany konserwator. I on zajmuje się m.in. przepychaniem zlewów
blodnynkom. Ale obrażony jest chyba na mnie śmiertelnie od czasów, kiedy to
parsknęłam śmiechem podczas wykładu na temat dbania o zlewowe BHP po jego
pierwszej interwencji w mojej kuchni. Wyobraziłam sobie bowiem - wybaczcie
szczegóły - jak starannie przepycham przedmioty damskiej higieny przez kratkę
odpływową, albo wręcz wyjmuję rurę poniżej syfonu, żebym mogła je wrzucić do
głównej rury. Bo pan prosił, żeby nie wrzucać tego typu rzeczy do... no
właśnie. Do zlewu. Kuchennego. Z kratką w odpływie. Z sitkiem na okruszki. I jeszcze żeby
nie wrzucać doń zawartości odkurzacza, włosów ze szczotki i takich tam...
Oburzony był santechnik
bardzo, że się nabijam, musiałam więc kupić sobie sprężynę, coby na przyszłość nie
zmywać patelni w umywalce.
NB wspomniana wyżej męska
siła, która ze mną sąsiaduje, w zdecydowanej większości wygląda bardziej na
siłę intelektualną, z którą można pogadać o literaturze staroangielskiej albo
malarstwie barokowym, niż techniczną, nadającą się do wyrwanych gniazdek i
zatkanych odpływów. Co prawda na widok klucza nr 10 w mych prosto od
manicurzystki dłoniach odpędzają mnie od dzieciakowego roweru, ale kiedy
oddalają się, dumnie prężąc pierś, szybciutko poprawiam ich niedoróbki...
Ech, gdzie ci mężczyźni...
ja mam takiego na stanie co to mu rece z wlasciwego miejsca rosna, ba - jak sie nudzi to roboty w domu sobie szuka i nawet (o zgrozo! sam okna myje)
OdpowiedzUsuńale zgadzam sie w pelni ze to gatunek wymierajacy