poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Szukanie wiosny

A w ogóle to przedwczoraj, oprócz podglądania czynów społecznych, wybrałam się na poszukiwania wiosny. Gdzieś się, skubana, schowała, bo po przedwiośniu od razu nastąpiło lato - przynajmniej na termometrach - a wiosny jak nie było, tak nie było.

Wiosny szukałam dosyć daleko - w Izmajłowie. Jest tam sztuczna wyspa z fascynującą nazwą: miasteczko Baumana, i oczekiwałam osiedla konstruktywistycznego, sławiącego słynnego rewolucjonistę. A tu guzik. Zamiast kontruktywistycznego osiedla mamy XVII-wieczną cerkiew z czerwonej cegły, takąż basztę, a także otynkowany na biało czworobok kompleksu budynków domu inwalidów wojennych z XIX wieku. I park. Piękny i stary.

Za cara Aleksieja Michajłowicza (ojca Piotra I) powstały urządzenia hydrotechniczne i stawy: Srebrny i Gronowy, a wyspa i przylegające doń tereny zostały zaprojektowane jako eksperymentalne gospodarstwo idealne. Było tu kilka ogrodów warzywnych i owocowych, zaopatrujących pałacową kuchnię i apteczkę, uprawiano tu winorośl, były pasieki, ówczesne odpowiedniki ferm drobiowej i krowiej, mleczarnia, winiarnia, browar, huta szkła, kuźnia etc. etc. Na obszarach zasiewowych stosowano pięciopolówkę, i w ogóle - wykorzystywano najnowocześniejsze know-how z Europy Zachodniej, Rosji i Dalekiego Wschodu. Na samej wyspie stał pałac drewniany, podobny do niedawno odtworzonego pałacu w Kołomienskom. Kto wie, jakie by były efekty eksperymentu, gdyby 16-letni Piotr nie znalazł w pobliżu sporej łodzi i gdyby nie zachciało mu się floty, wojny ze Szwecją i wyrąbania sobie "okna na Europę", do którego przeniósł potem stolicę...

Drewniany pałac wytrzymał jakieś sto lat i trzeba go było rozebrać. A po 1812 roku Mikołaj I postanowił wybudować na wyspie dom inwalidów wojennych. Powstał interesujący zespół budynków, w którym mieściły się koszary dla nieżonatych żołnierzy, dom dla oficerów i rodzin, dom dla wdów, ochronka i szkoła dla sierot, bania, pralnia, kuźnia, stajnie, lodownie, budynki administracjne i mieszkalne dla obsługi. Dom prosperował całkiem nieźle do 1917 roku, kiedy skończył się dopływ pieniędzy i pensjonariusze byli zmuszeni do wyniesienia się w inne miejsca. W domu urządzono "miasteczko robotnicze", w którym w komunalnych mieszkaniach znalazło kąt aż 3000 ludzi (nie bardzo wyobrażam sobie, gdzie). Pokoik kommunałki został zresztą odtworzony w jednym z budynków (trzeba się umówić telefonicznie na zwiedzanie).





Dziś w zabudowaniach mieszczą się różne instytucje związane albo i nie z renowacją zabytków i muzealnictwem, ekspozycja dotycząca "gospodarstwa" (bogata kolekcja planów), wystawa kafli ceramicznych i... już.

Ale mimo wszystko warto tam pójść przy okazji zakupów w Izmajłowskim kremlu, albo jeśli ktoś mieszka w hotelach Alfa-Beta-Vega-Gamma-Delta, często wybieranych przez Polaków w podróżach służbowych. Miły spacer w ciekawym miejscu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz