czwartek, 21 marca 2013

Engri biorrds

Młoda odrabiała pracę domową z angielskiego. Zazwyczaj nie robi tego w domu, zazwyczaj w domu zapominamy o szkole, bo od lekcji jest świetlica.
- Эни хэз гот э фани клок...- mruczy moje dziecko, a ja zastanawiam się, w jakim języku ona mówi, bo angielskiego to jako żywo nie przypomina, zwłaszcza клок, czy kłok, z polskim "ł", bo przedniojęzykowo-zębowe wychodzi Młodej czasami tylko.
- Mama, a kupisz mi komórkę dotykową na androidzie, żebym sobie mogła grać w engri biords? 
- W co???
- No, w engri biords! (charakterystyczny zaśpiew, silniejszy, niż w polskim, akcent sylabowy, okrągłe o, wibrujące r).
Aaaaaa! Jak ja ją będę przeuczać? 

Osobiście uważam, że uczenie angielskiego metodami ESL osobników młodszych, niż naście lat, ma umiarkowany sens. Efekt jest nieadekwatny do nakładów finansowych i czasowych, już lepiej dzieciakowi przełączyć Disney Channel/Mini-mini na oryginalną wersję językową, a zamiast na dodatkowy angielski, wysłać na dodatkowy basen. Kiedy obejrzałam sobie podręcznik do angielskiego mojego dziecięcia, nie miałam najmniejszych wątpliwości, że będą to dwie stracone godziny. Ale nie przewidywałam, że będą to godziny szkodliwe.

Bo o ile jestem w stanie nadrobić ewentualne różnice programowe (podejrzewam, że ostatnich wakacji po Moskwie spokojnie starczy nam do opanowania programu 1-3, zwłaszcza, że Anarchistka będzie miała bardzo solidne podstawy gramatyczne), to będzie mi bardzo trudno przekonać Młodą, że w słowie "clock" drugim dźwiękiem jest spółgłoska boczna dziąsłowa...

2 komentarze:

  1. taaak - madzer, fadzer, tugedzer aa i jeszcze dzyrtyn (jak sadze trzynascie) jestem po wizycie w poradni psychologicznej i jednym z dzialan porawiajacych jakosc zycia dziecka ma byc absolutne usuniecie platnego angielskiego!

    OdpowiedzUsuń
  2. Angielki ważna sprawa, wręcz niezbędna w dzisiejszych czasach, ale wyplewienie złych nawyków z początków nauki to koszmar! Powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń