niedziela, 10 lutego 2013

Filharmonia Moskiewska

www.melonan.ru to strona Filharmonii Moskiewskiej. Na początku nie wiedziałam, że kilka pięknych sal koncertowych, które dość często mijam, należy do jednej instytucji. Sala Czajkowskiego, przed którą odbywają się akcje w obronie art. 31 Konstytucji (tego o wolności zgromadzeń) mieści 1,5 tys. ludzi. 
A jeszcze jest Wielka Sala Konserwatorium (1600 miejsc), Mała Sala Konserwatorium, Sala Kameralna, dwie Sale Akademii Muzycznej (Gniesinki), Sala im. Rachmaninowa, Centralny Dom Artysty i Orkiestrion, najnowszy nabytek Filharmonii, w którym miałyśmy z Młodą przyjemność być dzisiaj.

Sale te, rzecz jasna, goszczą nie tylko Wielką Orkiestrę Symfoniczną Filharmonii i jej solistów. Co więcej, są to byty dość od siebie niezależne i odbywają się w nich koncerty nie tylko przez tę jedną szacowną instytucję organizowane, o czym pojutrze opowiem. I, mimo iż sale zajęte są praktycznie codziennie, i prawie zawsze są pełne, a bilety nie są jakoś koszmarnie drogie (zwłaszcza abonamenty, o czym już byłam pisałam) - całkiem realne jest dostanie się na wybrane wydarzenie.

A my dostałyśmy się na dzisiejszy koncert na lewo i po znajomości :D
Bo Młodej pani od fletu gra w Państwowej Orkiestrze Dętej Rosji. I mieli abonamentowy koncert dla dzieci w sali, do której w życiu byśmy inaczej nie dotarły. I pani dała nam bilety "dla orkiestry". I bardzo, bardzo nam się podobało.
Bo sala (Orkiestrion) była daleko jak diabli, dość kameralna (zaledwie 600 miejsc), przerobiona z dawnego kina, i scenę miała niziutko, więc łatwo było na nią wbiec i wręczyć różę ulubionej pani. I zebrać brawa, bo widać było, że to uczeń idzie podziękować swojemu mistrzowi. Bo koncert był żywiołowy, i reakcja dzieci - takaż. Bo artyści się świetnie bawili, pokazując dzieciom swoje instrumenty - Młodej najbardziej podobał się flecista piccolo, który ruchem czarodzieja wyjął swój flecik z kieszeni i słychać go było lepiej, niż trębaczy. Wszyscy zachwyceni byli "szkotem" w ślicznym kilcie z dudami, a na mnie wrażenie zrobił tubista - pierwszy raz zresztą słyszałam utwór na tubę z orkiestrą. Utwory były bardzo popularne, nawet Młoda je rozpoznawała, a muzycy wykonywali je z przyjemnością i... bardziej się chyba starali, niż gdyby grali tylko dla dorosłej publiczności.
W przerwie można było... wejść na scenę i obejrzeć z bliska instrumenty, dotknąć strun harfy i uderzyć w bębny i kotły. I zrobić sobie zdjęcie na podium dla dyrygenta :)


Bardzo gorąco polecam zarówno ten zespół, jak i abonamenty dziecięce Filharmonii. Cztery koncerty rocznie (a tyle zwykle liczy abonament) to nie jest duży wysiłek nawet dla początkującego melomana, a zapraszają w trzech kategoriach wiekowych - już od czterolatków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz