Jechałyśmy sobie z Młodą do Polski. I cieplutko było w pociągu, bo nie był elektryczny. Piec. Piec nie był elektryczny, bo z przodu zdecydowanie elektrowóz przyczepiono, czeski (a być może jeszcze czechosłowacki), dwuczłonowy. Piec był na węgiel.
A okno wyglądało tak:
Kiedyś do takiego okna przymarzły mi włosy i nie mogłam później podnieść głowy. Od tamtej pory staram się poduszkę kłaść po stronie drzwi, albo przynajmniej zasuwać storkę. Podkreślam, w wagonie jest ciepło, szyba też zresztą jest dość ciepła. Ktoś mi tłumaczył zasadę fizyki, na jakiej to działa, ale to było dawno i nieprawda :)
A w Moskwie nie mogłyśmy wyjść, bo drzwi zamarzły. Na szczęście dało się otworzyć te po drugiej stronie korytarza.
Trafiłam przypadkiem i już zostanę.
OdpowiedzUsuńIdę poszaleć w archiwum :)
Pozdrawiam !
Monka