sobota, 12 stycznia 2013

Powroty

Gdzie ja jestem w domu?
Nie wiem.
Już w Terespolu, na widok śniegu za oknem pociągu, cieszyłam się, że wracam. WRACAM. Wraca się do domu. Młoda nie mogła doczekać się babuszek z kurczakami w Brześciu ("Mamusiu, ale babuszki są dzisiaj młode!" - śmiała się). A ostatnią godzinę przed przedmieściami stolicy słyszałam tylko mantrę z górnej półki: "ja chcę do Moskwy, ja chcę do Moskwy".

Długi urlop w Polsce mam tylko jeden, właśnie zimowy. Wtedy staramy się odwiedzić wszystkich krewnych i znajomych  królika. Po ponad trzech latach okazało się, że więcej, niż połowę znajomych mamy... z Moskwy. Zdążyliśmy się polubić czy nawet zaprzyjaźnić w Rosji - czy uda nam się utrzymać znajomość w Warszawie? 

Maratony spotkaniowe jednak są bardzo męczące, fizycznie i emocjonalnie. Cieszymy się z Młodą na moskiewską rutynę. Boimy się powrotu na zawsze. Powrotu... do domu. 

1 komentarz:

  1. Właśnie przećwiczyłem to samo - to takie niezdecydowanie w sprawie domu - i trochę mnie to dziwi. No bo 1) jestem tu znacznie krócej (3 lata minęło) od Ciebie
    2)i znacznie mniej intensywnie (mniej zwiedzam, mniej spotykam krajowców)
    3) a w dodatku nigdy nie byłem dwujęzyczny (i tak mi już zostanie), ciągle myśle i śnie tylko po polsku, a po rosyjsku sadzę ciągle sporo błędów (różnicę między "okazałoś" a "pokazałoś" znam teoretycznie ale w ferworze walki bywa różnie:-).
    A jednak, kolejne święta zamierzam spędzać w Moskwie, a jak ktoś chce je spędzać ze mną, niech przyjeżdża albo przylatuje:-)
    Pozdrawiam z nastupiwszym:-)

    OdpowiedzUsuń