wtorek, 28 sierpnia 2012

Rolling Stone Bar

Jakiś czas temu zupełnie nieoczekiwanie, prawie-że-w-ramach-wykonywania-obowiązków-służbowych znalazłam się w jednym z nocnych klubów Moskwy. W klubie to ja ostatni raz byłam chyba przed własnym weselem, pamiętam, że w owym czasie w Warszawie ciężko było o dyskotekę nie dla małolatów, na Proximę, Park i Hades czułam się już troszkę za stara, poważni ludzie tuż przed obroną pracy magisterskiej tam wówczas nie chodzili.
Fajnie było znów poczuć nieskrępowaną wesołość tamtych czasów, widząc dookoła siebie ludzi w swoim wieku. Kolejka przed wejściem była dłuuuuga, obowiązywał "fejskontrol" i normalna kontrola bezpieczeństwa, wjazd bezpłatny, ale najtańsze piwo 350 rubli... Ludzie wydurniali się radośnie i w sumie dość trzeźwo, niebezpiecznie rozbawieni goście byli natychmiast wyprowadzani przez ochronę. Utkwiła mi w pamięci rozochocona panienka, pokrywająca wynoszącego ją bramkarza różowymi pocałunkami :)
Zdjęcie z profilu Rolling Stone Bar na FB
Faceci wyglądali normalnie, panie pół na pół - część zwyczajnie, część zrobiona jak to moskwianki w zwyczaju mają, na laski nieprzeciętne, urodzone z 12-cm szpilką wyrastającą z pięty. Sam klub wielopiętrowy, z dwiema co najmniej salami, z których jedna ma taras na dachu, więc nie jest tam gorąco ani duszno. Na długim barze (i na wszystkich stolikach) tańczą dziewczyny, barmani porozumiewają się z klientami znakami, sprawnie rozlewając napitki. DJ miesza sympatyczny house z radzieckich przebojów. Ochroniarz pilnujący toalet za barem wskazuje wolną kabinę wiązką zielonego lasera.
Całość mieści się na terenach pofabrycznych Krasnyj Oktiabr, nie ma więc mowy, żeby protestowali oburzeni sąsiedzi. 

Kolega, z którym byłam, opowiadał o sposobach na wejście do klubów mimo niesprzyjającego wyglądu. Otóż należy sobie zamówić elegancką taksówkę bez oznaczeń na róg mieszczący się ok. 350 metrów od docelowego punktu. Mercedes pokona tę trasę za jakieś trzysta rubli, a za kolejne sto kierowca otworzy ci drzwi. Zero problemów z fejskontrolą :D

1 komentarz:

  1. "sympatyczny house z radzieckich przebojów" - chyba pora się wybrać w celach poznawczych, bo nie wiem jak to może brzmieć:-)

    Ale za to dziewczyny mi załatwiły książkę Aleksandra Gorodnickiego z autografem "Dlia Krisa ot avtora" ! Wszystko dzięki Fontance ! Wysłałem je na koncert, a co? Wiedziałem już, że warto!

    OdpowiedzUsuń