niedziela, 12 sierpnia 2012

Precz z prokrastynacją!

Kolejny raz obudziwszy się o godzinie 13 (ok, po zarwanej nocy) doszłam do wniosku, że czas skończyć z bezmyślnym czytaniem byle czego (w byle czym mieści się też forum e-mama, które skłoniło mnie do wydania 25 USD na kindlową wersję Fifty Shades of Grey - tfu, określenie "porno dla mamusiek" było bardzo dobrym podsumowaniem tego czytadła), doszłam więc, znaczy się, do wniosku, że kindelkę należy odłożyć, kopyta wyciągnąć z łóżka, odkurzyć chałupę, zaopatrzyć lodówkę i pójść w miasto.

Hmm, jak tak dalej pójdzie, pobiję "Bramy raju" Andrzejewskiego.

Albowiem ponieważ do mnie to niepodobne, żeby w stanie tymczasowej bezdzietności spędzać weekendy, nie ruszając się z domu. Tymczasowa bezdzietność zawsze skłaniała mnie do nieokiełznanego wręcz zwiedzania, łażenia i oglądania, a także do jedzenia sushi, za którym dziecko nie przepada, i ciastek w kawiarniach, do czego nie chcę dziecka przyuczać. A ja już połowę bezdzietności zużyłam na wylegiwanie się w łóżku, robienie laleczki i czytanie byle czego.

Wujkowi yandexowi zadałam pytanie "co zobaczyć w Moskwie", i wujek yandex nie omieszkał zaopatrzyć mnie w kilka interesujących stron miłośników tego miasta. Pogodna jednak jest niepewna, aparat mam w naprawie, ponadto przypomniałam sobie, że zgłosiłam się do szkolnego komitetu rodzicielskiego jako odpowiedzialna za wycieczki, postanowiłam więc pochodzić sobie po muzeach. Takich, na które trudno jest namówić moją Młodą.

Zabawne, że w komitecie akurat ja, obcokrajowiec i gość Moskwy, odpowiadam za wycieczki. Ale zdałam sobie sprawę, że to chyba normalne. Że w każdym mieście jego statystyczny mieszkaniec o ciekawych miejscach wie mniej, niż turysta. Bo to "jego", bo zawsze zdąży... i w efekcie nigdy tam nie dociera. W "kultowych" knajpach więcej jest czytelników Lonely Planet, niż rdzennych obywateli, w muzeach goście z innych miast i wycieczki szkolne.

Moskwa ma prawie pół tysiąca muzeów.
Do tej pory byłam w sześćdziesięciu. Dziś zaliczyłam kolejne cztery. Trzy były zaplanowane, do jednego zajrzałam po drodze, jedno było dość nowe, jedno absolutnie zaskakujące, jedno de facto z poprzedniej epoki i jedno tradycyjnie moskiewskie.
O nich w kolejnych postach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz