wtorek, 14 sierpnia 2012

Muzeum historii najnowszej Rosji

mieści się w budynku Klubu Angielskiego, powstałego w XVIII wieku z inicjatywy zamieszkujących w rosyjskich stolicach obcokrajowców. Był to jeden z pierwszych klubów dla gentlemanów, miał ograniczoną liczbę członków, wybieranych w tajnym głosowaniu. Damy mogły być obecne w klubie tylko jeden raz w trakcie panowania każdego cara, a mianowicie w dzień jego uroczystego przejazdu na Kreml, ale, zdaje się, za damy nie uznawano aktorek i chórzystek, zaproszonych do klubu w charakterze wykonawczyń, ale mogę się tu mylić.

Nic dziwnego, że takie miejsce było wrzodem na zdrowym ciele rewolucyjnej Rosji. Budynek nacjonalizowano i zorganizowano w nim Muzeum Historii Rewolucji, które w 1996 roku przemianowano na Muzeum Historii Najnowszej.
Odniosłam wrażenie, że na przemianowaniu się skończyło. Wstawiono jeszcze parę telewizorów LCD i informatorów dotykowych, zmienia się wystawy czasowe, ale... nadal największe sale poświęcone są: 
- rosyjskim symbolom narodowym 
- rewolucji 1905 roku
- rewolucji 1917 roku
- II WŚ
gdzieś z boczku, niechcący, przycupnął pucz Białego Domu, po macoszemu potraktowany, w którejś salce puszczany jest wstrząsający wideoklip o wojnie w Osetii w 2008 roku.


Opisy ekspozycji zostały leciutko dostosowane do współczesnych czasów, ale tylko leciutko. Mocne wrażenie robią postawione praktycznie obok siebie stroje arystokraty i chłopa końca XIX wieku. Wydaje się, że chłopi w owym czasie musieli się zdawać jakimś innym gatunkiem człowieka, czy wręcz jakimś pośrednim ogniwem ewolucji... i jak tu nie sądzić, że socjaliści mieli rację...
Znalazłam dwa polskie akcenty: sztandar "niech żyje Polska Partia Socjalistyczna" i plakat nawołujący do zdania "nadmiaru zboża", ponieważ "car głód, wspomagany przez polską szlachtę i (nie pamiętam) wdziera się do naszych miast". 
Spodobał mi się plakat, zachęcający do oddawania dzieci do żłobków, bo należy od najmłodszych lat wdrażać pociechy do życia i pracy w kolektywie...

Ciekawe były wystawy czasowe: prezenty dla przedstawicieli władz (najwięcej przedstawiono darów dla Stalina - głownie broń i stroje wojskowe, i Gorbaczowa - przede wszystkim obrazy i ubiory ludowe), i porcelana agitacyjna. Z uśmiechem oglądałam niebieskie ze złotem wazony w stylu gżeli... tylko malowane nie były w ptaki i kwiaty, a w elektrownie i kable. W latach trzydziestych na Leningradzkiej fabryce porcelany powstał serwis "wypoczynek" z socrealistycznymi sportowcami, w latach sześćdziesiątych pod Moskwą piękny zestaw do herbaty "50-lecie Października". A jak cudownie zdobione były wazony z okazji kolejnych rocznic "złączenia się Rosji i Ukrainy"... a jaki ładny był zestaw figurek "Dziękujemy Stalinowi za szczęśliwe dzieciństwo"... 

Wbrew wszystkiemu, podobało mi się tam.

Zdjęcia pochodzą ze strony muzeum.

1 komentarz:

  1. Byłam w tym muzeum w 2010 roku. Mnie zaskoczyło, że pierestrojka, Gorbaczow i Jelcyn to było jedno malutkie pomieszczenie przechodnie, a Putin z Miedwiedziewem zajmowali całe piętro...
    Mam też wspomnienie ze zwiedzania tego muzeum, ale nie związane z ekspozycją. Byłam tam w towarzystwie koleżanki z Iranu. Nie była w stanie zwiedzać sal poświęconych II Wojnie Światowej (czy też Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej). Jej słowa brzmiały:
    "Ja mam to każdego dnia u mnie na ulicy w Teheranie. W całym Iranie dzieją się podobne rzeczy". Porażające...

    OdpowiedzUsuń