sobota, 18 sierpnia 2012

"Laleczka" na Tagance

Nie byłam jeszcze w żadnym z teatrów na Tagance - po rozłamie w 1993 roku są dwa, temu "właściwemu" groziła likwidacja, był jakiś konflikt personalny - grunt, że "Stowarzyszenie aktorów Taganki", które zgromadziło wtedy 36 artystów, utworzyło własny teatr, za ścianą starego miejsca pracy.
"Na Tagance" ma urlop, a na deskach "Stowarzyszenia" grano m.in. sympatyczną, lekką komedię "Laleczka" - n-tą wersję Pigmaliona. W skrócie: partnerka "nowego Ruskiego" przynosi mu wstyd brakiem manier i umiejętności "small talk" (zresztą, przyganiał kocioł garnkowi), więc postanawia zatrudnić przypadkowo poznanego dziennikarza, żeby "coś z tępą idiotką zrobił". Jak to zwykle bywa z korepetytorami i ślicznymi uczennicami... i tak dalej. Morał: chcesz robić biznes, nie czytaj książek, bo nie daj Boże zaczniesz myśleć o etyce. 
Spektakl, jak się zdaje, gościnny - ja, jak zwykle, nie znam nazwisk, ale niektórzy aktorzy witani byli brawami przy wyjściu na scenę, więc muszą być lubiani przez publiczność - a najmilej mnie zaskoczyło, że przedstawienie zaczęło się od dźwięków "Kolorowych Jarmarków" w polskim wykonaniu Maryli Rodowicz :)
Teatr jednak bardzo sympatyczny i zamierzam tam jeszcze pójść. Parę razy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz