piątek, 8 czerwca 2012

Dobrze schowane muzeum

Ze stacji metra Sportiwnaja w stronę stadionu Łużniki wychodziłam wiele razy. Z jednej strony okienka biletowe, z drugiej komisariat, pierwsza linia metra, więc budynek stacji w użytkowej stylistyce charakterystycznej dla lat trzydziestych. Ale... tuż obok wyjścia, z prawej strony, znajdują się skromne drzwi, prowadzące, na pierwszy rzut oka, do rozdzielni albo innych pomieszczeń technicznych. Zresztą, jeśli drzwi są uchylone, widać za nimi ściany z szarą lamperią i metalowe szafki na ubrania robocze.

Tylko skromna tabliczka, zlewająca się ze ścianą, mówi, że znajduje się tam... muzeum metra.

I rzeczywiście, dopytawszy się u pana, przechodzącego galeryjką, dowiedziałyśmy się, że drzwi należy pchnąć, a nie ciągnąć, i że trzeba wdrapać się na drugie piętro schodami, których poręcz jest identyczna, jak w schodach ruchomych, i które oświetlone są lampami wymontowanymi z jakiegoś wagonu.

Za drzwiami na drugim piętrze mieści się kilka sal z arcyciekawymi eksponatami.

Są tu zdjęcia tramwaju konnego, pierwszego trolejbusu, a także dzikiego tłumu i zwisających z elektrycznego już tramwaju "winogron". Jest kopia rozporządzenia zlecającego budowę metra z 1931 roku. Jest makieta schodów ruchomych, którą przemiła pani uruchomiła specjalnie dla nas. Jest kawałeczek torowiska z kablami na ścianie i trzecią szyną, obudowaną drewnem lub innym nieprzewodzącym materiałem (ale, tłumaczył opiekun sali, zgodnie z zasadami należy się po prostu położyć między torami i czekać na ratunek, absolutnie nie wolno wychodzić samemu!).  Młoda się wstydziła, ale zwiedzający z nami chłopiec nie miał żadnych oporów, żeby wejść do kabiny maszynisty i powciskać różne guziki - i hamulec, i otwieranie drzwi, i komunikat o następnej stacji. Można też było obejrzeć, jak zbudowana jest bramka (taka jeszcze na monety o nominale 5 kopiejek), analogowe i współczesne systemy sterowania ruchem, dowiedzieć się, że od 1935 roku, kiedy oddano metro do użytku, do dnia dzisiejszego, miało ono tylko jeden dzień przerwy w pracy - 16 października 1941 roku, kiedy to metro miało zostać zatopione lub wysadzone w powietrze, bo do Moskwy zbliżali się Niemcy. W nocy z 16 na 17 odwołano decyzję o zniszczeniu kolejki podziemnej, i rano Moskwianie jak zwykle ruszyli do pracy lub ukrywali się przed bombardowaniami na stacjach, pomiędzy przejeżdżającymi pociągami.

Dziennie metro obsługuje średnio 9 mln pasażerów (to mniej więcej tyle, ile ludzi mieszka w Austrii), a w godzinach szczytu składy kursują co 90 sekund...

Muzeum jest kameralne, całkowicie BEZPŁATNE, a jego pracownicy bardzo chętnie odpowiadają na wszystkie pytania i uruchamiają wszystkie dające się uruchomić gadżety. Jedyna wada - że czynny jest ten przybytek wyłącznie w dni powszednie od 10 do 16. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz