niedziela, 1 kwietnia 2012

Pożegnania

Jednym z poważnych minusów życia na kontrakcie są pożegnania. Ledwie się człowiek zdąży przyzwyczaić, a nie daj Boże, zaprzyjaźnić z kimś z podobnego kontraktowego środowiska - a już siedzi na pożegnalnej kolacji, usiłując nagadać się na zapas, obiecując, że po powrocie do kraju na pewno będziemy się spotykać, nawet, jeśli obietnice są nierealne. Zawsze okaże się, że daleko jest nie tylko z Gdyni do Bielska, ale i z Woli na Żoliborz. Inne, "prawdziwsze" życie w kraju - rodzina, większa przecież od tej, którą się zabierało na kontrakt, znajomi i przyjaciele ze szkoły czy z uczelni, z nowej pracy, ze starej pracy, domek w górach, kolejka do lekarza, bo pakiet socjalny już nie przysługuje, wartki nurt codzienności porywa i unosi, i pewnie okaże się, że na spotkaniu w Polsce, na które tak czekaliśmy... nie ma o czym gadać. A jeśli miało się pecha zaprzyjaźnić z kimś, kto wraca - ale nie do Polski?
Są pewnie zawodowcy, którzy nauczyli się unikać głębszych relacji, a ucieczka przed samotnością przekłada im się na lepsze wyniki w pracy, a nie na alkoholizm. Są być może i tacy, którzy z pokorą przyjmują tymczasowość znajomości, a tęsknotę i smsy od święta - za nieodłączną i naturalną część życia.
Zastanawiam się, jak bardzo cierpią na tym dzieci. Moja córka nie zaprzyjaźnia się w szkole - po co, przecież i tak wyjedziemy. A w polskiej szkole w ogóle co roku zmienia się skład połowy klasy...

Kiedy skończy się mój kontrakt będę miała prawdopodobnie możliwość rozpoczęcia nowego w innym kraju. Coraz częściej zastanawiam się, czy na pewno tego chcę.

P.S. Trzymaj się, A.!

2 komentarze:

  1. Najdroższa nie jest tak źle jak piszesz.Ja wróciłam miesiąc temu i ciągle mam kontakt z dziewczynami. Myślami i sercem jestem z Wami a i zapowiadają się interesujące spotkania letnie. Główka do góry.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszające... Chlip, chlip... A._póki_co_jeszcze_sąsiadka :-)

    OdpowiedzUsuń