wtorek, 27 marca 2012

Wystawa mody ZSRR w Caricyno

To jest wystawa czasowa, nie należy więc zwlekać. 
Pokazano suknie, dodatki, flakoniki od perfum, puderniczki, strony z magazynów mody - od lat dwudziestych do pieriestrojki. Większość pochodzi ze zbiorów Wasiliewa - historyka mody i architekta wnętrz, właściciela olbrzymiej kolekcji, elementy której wypożyczane są chyba na wszystkie tego typu wystawy. Ma podobno muzeum w Moskwie otworzyć :) Wasiliew wraz ze swoim czerwonym szaliczkiem znany jest zresztą z popularnego programu "Modny wyrok", z serii "jak Kopciuszka zamienić w księżniczkę". Część eksponatów pochodzi z muzeum Galiny Ułanowej, i tych nie wolno było fotografować.

Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się, do jakiego stopnia spójne są okresy artystyczne, do jakiego stopnia łączy się literatura, muzyka, i w ogóle sztuka szeroko pojęta - w tym moda. Oto lata dwudzieste i trzydzieste, konstruktywizm w architekturze, prostota i surowość form - geometryczne wzory na sukienkach, minimalistyczne fasony. Stalinizm - kobieta pracująca nie ma czasu na fatałaszki, jeśli usiłuje być modna, znaczy - ma za dużo czasu, znaczy - nic nie robi, znaczy - truteń społeczny (a za to wysyłano do łagrów). Wojna, watowane ramiona, damskie płaszcze przerabiane z szyneli, trofiejne toalety. Odwilż, New Look, Maja Plisieckaja jako pierwsza kobieta radziecka w Vogue, wystawa Diora - pierwszy pokaz mody zagranicznej od 1919 roku. Lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte, Anna Herman, Maryla Rodowicz, Zbyszek Cybulski, Beata Tyszkiewicz, Barbara Brylska - i sklepy Mody Polskiej, cenione jako powiew z Zachodu. A później suknie rodem z Dynastii...


Kolega reklamował mi wystawę tak: "wiesz, trudne czasy, suknie z firanek..." - nic z tych rzeczy. Większość eksponatów noszona była niegdyś przez aktorki, śpiewaczki, żony kierownictwa partyjnego. Kilka sukien podarowała na przykład Natalia Durowa, bardzo znana treserka i artystka cyrkowa. Zdecydowanie nie były to stroje codzienne. Codzienne zobaczyć można było na zdjęciach modelek i... na filmach, puszczanych w zakamarku udającym salę kinową. Filmy zawierały jakieś wątki mody, i dzięki temu w domu później obejrzałam sobie słodką komedię romantyczną "Dziewczyna bez adresu" z 1957 roku. Tytułowa dziewczyna przez parę tygodni pracowała na pokazach jako "młode kadry" :)

Polecam wystawę, polecam też w ogóle muzeum w odbudowanym pałacu w Caricyno. Warto spędzić w nim trochę czasu. Wchodzi się doń przez niepozorny szklany budynek, a pod ziemią rozciąga się olbrzymia przestrzeń, mieszcząca kasy, szatnie, obszerną kawiarnię (dobre ciastka dają) i doskonały sklep z pamiątkami. Przestrzeń ta łączy Pałac z Domem Chlebowym, które na powierzchni stanowią zupełnie odrębne budynki. Obydwa mieszczą sale muzealne z wystawami stałymi i czasowymi, i sale koncertowe - ja do zwiedzania musiałam chodzić bocznymi korytarzykami, bo właśnie odbywał się koncert "Wieczór w operze". 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz