sobota, 28 stycznia 2012

Motywacja

Zapytano mnie kiedyś, czy to prawda, że w rosyjskich szkołach muzycznych jest taki straszny rygor. Nie umiałam odpowiedzieć, bo nie mam porównania. Moje dziecię chodzi co prawda do szkoły muzycznej, ale nie wiem za bardzo, co ono tam robi, bo ma ją w czasie świetlicy.
Ale...dzisiaj wyjątkowo byłam na lekcji i zrozumiałam, czemu mój dzieciak nie chce ćwiczyć w domu.
Bo ze mną: jeszcze raz. Źle. Źle. Dobrze, ale dolne C popraw. Źle. C dobrze, ale zapominasz o artykulacji. Jeszcze raz. Źle. Źle. Źle. No, może być.
A z panią: pierwsze pięć taktów znakomicie! Świetnie! A tu musimy trochę popracować. Spróbuj te trzy nutki. I jeszcze raz. I jeszcze. Doskonale! A teraz wkomponujemy to w całość. No widzisz, prawie ci się udało! Jeszcze trochę, a będzie idealnie!

Kurczę, a podobno byłam nauczycielką. Cudze dzieci jednak łatwiej uczyć, niż własne :)

1 komentarz:

  1. To chyba dziecię wyjątkowe szczęście ma. Wszyscy znani mi nauczyciele pochodzenia rosyjskiego (a u takiego studia muzyczne kończyłam), skupiali się głównie na popełnianych błędach, niektórzy głównie wrzeszczeli. Ja sama kiedyś straciwszy cierpliwość spytałam profesora, czy faktycznie tak kompletnie nic od ostatniej lekcji nie poprawiłam. Okazało się, że oczywiście, poprawiłam (tak mi się zresztą wydawało), ale po co o tym gadać?

    OdpowiedzUsuń