poniedziałek, 21 listopada 2011

W tę i nazad

Moskwa jest na tyle blisko, że można urwać się na imprezę rodzinną na weekend i wrócić, urlopu nie tracąc. I tak, wsiadłyśmy z Młodą w samolot w piątkowy wieczór, dopilnowałyśmy, żeby odpowiednie przysięgi zostały złożone w sobotę, i w niedzielę Młoda zasypiała w swoim moskiewskim łóżku. A raczej w moim, ale to inny temat :)

Interesująco wypadło porównanie lotnisk. Szeriemietiewo: dzika kolejka do aeroekspresu (mało, że nie udało nam się zdążyć na pierwszy, chociaż byłyśmy przed wejściem 15 minut przed odjazdem, to w drugim musiałyśmy stać), dzika kolejka przy pierwszej kontroli bezpieczeństwa, rzetelna kontrola właściwa, tętniący życiem terminal, brak wolnych miejsc siedzących przy bramkach do samolotu, mnóstwo klientów w sklepach wolnocłowych. Innymi słowy - piątek wieczór.
Chopina: cisza, spokój, delektowanie się czekoladą w Wedlu, pustki, wózki na bagaż podręczny. Niedzielne lenistwo.

Ale i tak nie lubimy z Młodą latać. Dlatego już od dawna mamy wykupione bilety kolejowe na Boże Narodzenie. I z powrotem. Choć było ciężko :)

3 komentarze:

  1. a ja lecę niestety:-(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też lecę i bardzo dobrze! Nie mam nic przeciwko lataniu :)

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja autem, a wolałabym lecieć, bo nie wiem, co mnie czeka na granicy białorusko-polskiej. Może ktoś mi tu podpowie, jak traktuje się na Białorusi auta z rosyjską rejestracją i czy długo trzeba stać w kolejce?
    Z góry dziękuję i pozdrawiam :)
    Edyta

    OdpowiedzUsuń