piątek, 21 października 2011

O Rosji zupełnie inaczej

Co jakiś czas przeglądam internet w poszukiwaniu innych polskojęzycznych blogów o Rosji. Niedawno znalazłam ten. Podałam go zresztą w linkowni, nie w Towarzystwie Moskiewskiej Adoracji, bo nie o Moskwie jest i nie adoruje, ale jest bardzo ciekawy.
Z autorką bym się pewnie nie zaprzyjaźniła - choć może nie powinnam tak sądzić na podstawie kilku postów (a jest ich, niestety, tylko kilka). Blog jednak zdaje się sugerować jakąś ewolucję światopoglądową (czy Rosjopoglądową), i myślę, że byłby znakomitym przykładem na to, że zaczynamy doceniać coś - w tym przypadku trochę inny świat - w miarę poznawania tego czegoś. 
Jedzie (i tu nie piszę o autorce) do Rosji ktoś, kto ma o niej bardzo konkretne wyobrażenie (Rosja to ZUO). Po tygodniu wróci utwierdzony w swoim przekonaniu, bo znajdzie mnóstwo dowodów na ZUO. Ale po miesiącu być może jakieś światło przez jego ciemne okulary się przebije, a po pół roku zostanie rusofilem...

Jeśli tylko delikwent nie przebywał w placówce zamkniętej - to znacie kogoś, kto miał inaczej?

7 komentarzy:

  1. Najpierw odpowiedz na Twoje pytanie: tak, znalam kogos takiego i to niejako w obydwie strony. Znalam dziewczyne, ktora w Moskwie chodzila do polskiej szkoly i w ogole funkcjonowala raczej w zamknietym polskim kregu, z Rosjanami kontaktu tyle co na podworku. A mimo tej enklawy pokochala kraj, skonczyla lingwistyke stosowana z rosyjskim i angielskim.
    I w druga strone - dziewczyny na socratesie w Niemczech, ktore postrzegaly kraj i ludzi przez pryzmat swoich uprzedzen i robily wszystko, zeby te uprzedzenia potwierdzic. Np. uwazajac, ze Niemcy sa zamknieci na innych, wrecz ksenofobiczni, ignorowaly proby zagadywan naszych niemieckich kolegow. Po prostu odwrocily sie plecami i ich olaly, co nie przeszkadzalo im narzekac, ze nikt sie do nich nie odzywa. I blisko pol roku pobytu nie zmienilo ich opinii, wyjezdzaly z ulga, ze opuszczaja ten straszny kraj i strasznych ludzi.

    Dlatego Basia jest fajna, bo jechala z jakimis wyobrazeniami, ale otwarta na zmiany. Przeciez te dyskusje z chlopakami (notka "w rosyjskim akademiku europejskie rozmowy") mogla podsumowac zupelnie inaczej.
    Bo moze Basia w ogole nie byla uprzedzona, co raczej poslugiwala sie, z braku lepszego narzedzia, stereotypami, ktore byla gotowa porzucic, jesli/gdy pozna rzeczywistosc.
    I szczerze mowiac, gdybym prowadzila bloga na poczatku mojego pobytu w Niemczech i zdobyla sie na podobna jak Basia otwartosc, to on bylby jakos podobny - tez sporo uogolnien (kobiety sa takie, mezczyzni takie, ulice owakie), sporo odkrywania, ze wyobrazenia sie rozmijaja z rzeczywistoscia, psioczenia na obce zwyczaje, szczegolnie biurokratyczne, ale przede wszystkim sporo naiwnosci.
    I tu dochodzimy do najwazniejszego: nawet gdybym takiego bloga napisala, to raczej nie mialoby to zadnych najmniejszych konsekwencji. Nikt nie zadawalby sobie trudu, zeby przetlumaczyc to na niemiecki, a nawet gdyby, to raczej nie wywolaloby to takich reakcji.

    Stopien zglanowania Basi przez rosyjskich internautow lacznie z probami sledzenia i grozbami jest dla mnie przerazajacy.


    I jest kolejnym argumentem, zeby tego durnego marzenia, wyrazu tlacej sie tesknoty, ktora Twoj blog co i rusz podsyca, o wyjezdzie na jakis, troche dluzszy czas do miasta mojego dziecinstwa nie realizowac. Ja mam szczegolny talent do pakowania sie w klopoty, moglo by sie skonczyc gorzej niz u Basi.

    T.

    OdpowiedzUsuń
  2. O, rany, komentarz wyszedl wielokrotnie dluzszy od notki, przepraszam za gadulstwo.

    I jeszcze jeden drobiazg: o czym swiadczy taka nadwrazliowsc na opinie jednej niezbyt zachwyconej Rosja na wstepie, ale nie rusofobicznej (w porownaniu np. ze zwolennikami teorii helu) dziewuszki?

    T.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie przeczytanie tego bloga Basi było raczej smutnym doświadczeniem. No bo z jednej strony można niby się cieszyć jej ewolucją z rusofobii w kierunku rusofilii, a z drugiej strony jednak zastanawia rola inosmi w Internecie.

    Czy rzeczywiście liczba polakożerców jest tak wielka, czy rzeczywiście każda próba porozumienia musi być wyszydzana, a każdy autor wyśmiany? Czy może rzeczywiście każdy piszący to rzucony na odcinek emerytowany agent, kapitan FSB, albo prokurator z Pitra? :-)

    Czy może jest to jakis specjalny typ ludzi, odpowiadający dokładnie polskim prawicowym oszołomom tylko z przeciwnym znakiem?

    W odpowiedzi na pytanie T.:
    moja hipoteza jest taka, że to nie jest nadwrażliwość na opinie, to tylko pretekst by wygłosic swoje zdanie na temat świata. A sprowadza sie ono do tego, że to Rosjanie zostali zdradzeni o świcie (umowa z Białowieży) i ZSRR se ne vrati. No i te kundelki - w tym polskie - zrobily sie bezczelne i rozszczekaly sie... i maja czelnosc miec wlasne zdanie....

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja niestety miałam w drugą stronę; przyjechałam do kraju, którego byłam ciekawa, znałam nieźle język i byłam otwarta na zmiany. Wcześniej mieszkałam w innej metropolii poza Polską. Dzień za dniem moja sympatia uchodziła jak powietrze z balona, kolejne zdarzenia utwierdzały mnie w przekonaniu, że jednak asymilować się nie powinnam (dla własnego zdrowia) i w kontaktach z Rosjanami w całości przeszłam na angielski.
    Bardzo mi tego szkoda.
    Zaznaczam, że nie żyję w bańce, mam tu życie ze wszelkimi jego aspektami, męża, dom, samochód, zwierzę, sąsiadów, pracę i poza tym pierwszym i tą ostatnią każdy dzień jest jak walka o przetrwanie ;)
    Nie piszę więc bloga, bo nie lubię narzekać ani krytykować, nie jestem osobą zgorzkniałą, ani nie chcę się taką stać.
    Pozdrawiam, jestem stałą czytelniczką Twojego bloga i lubię Twoje spojrzenie na Moskwę, nawet jeśli mamy inne doświadczenia.
    Edyta

    OdpowiedzUsuń
  5. P.S. Czas mieszkania w Moskwie w moim przypadku to jak do tej pory 2 lata (zanosi się na więcej).

    OdpowiedzUsuń
  6. To może ja coś podrzucę

    http://gavarit.blox.pl/html

    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  7. CzarnaWol.ga - Coś więcej o granicy Polski z Obwodem Kaliningradzkim, ceny paliw, pogląd z kamer, kurs rubla...

    OdpowiedzUsuń