wtorek, 4 października 2011

Droga na Olchon

Blondynka Mówiąca po Rosyjsku coraz bardziej bezładnie miotała się po placu przydworcowym, kiedy do akcji wkroczył Kierowca z Wnukiem. "Chodźcie, dzieciaki" - powiedział. "Zawiozę was do Jelec, bo stąd do Chużyru niczym nie dojedziecie. Zdzwonię się z chłopakami, zostawią dla was trzy miejsca, cenowo na to samo wam wyjdzie. Ładujcie się do wozu". 
Ciepła marszrutka wydała nam się bezpieczniejszym schronieniem, niż pełna przeciągów poczekalnia dworca podmiejskiego, a ruszenie w drogę było zdecydowanie lepsze niż nicnierobienie. Poczekaliśmy jeszcze parenaście minut, aż mikrobusik dopchał się ludnością miejscową o szerokich twarzach i skośnych oczach, i Kierowca przekręcił kluczyk. Dźwięk silnika ukołysał nas natychmiast.

Facet z Plecakiem służył Blondynkom za poduszkę. Na większych wybojach otwierały oczy, wzdychały "ależ tu pięknie", po czym bez sił opadały z powrotem, nawet nie usiłując walczyć ze zmęczeniem. Ocknęły się dopiero pod sklepem w Jelcach, kiedy Kierowca z Wnukiem wygasił obroty. "Koniec trasy" - oznajmił wesoło. "Zaczekajcie chwilę, zadzwonię, zapytam, kiedy będzie marszrutka na Chużyr". Postukał chwilę w telefon, zawrócił zawadiacko: "pojedziemy coś zjeść, bo nie wstawaliście na przystanku przy knajpie, a za dwadzieścia minut mój kumpel was zabierze".

I rzeczywiście, po chwili zatrzymaliśmy się przy poznej. Poznaja - jak wkrótce mieliśmy się przekonać - to miejsce, w którym podaje się pozy - rodzaj kubeczka z ciasta pierogowego, w którym znajduje się kulka z siekanego mięsa w rosole. Kierowca z Wnukiem doradził, żebyśmy je zamówili, a Facet z Plecakiem zaobserwował, jak należy je jeść: ująć w palce, przegryźć, wypić rosół i dopiero potem zjeść resztę. Bo Blondynki już miały gotowe widelce, które zmarnowałyby pyszny mięsny sok.

Pozy były wyborne.

1 komentarz:

  1. jakie widoki! zadroszcze calym sercem i czekam na dalszy ciag:)pozdrawiam
    dzoaann

    OdpowiedzUsuń