niedziela, 17 lipca 2011

Na granicy Europy i Azji


Na granicy Europy i Azji (ale bardziej w Azji) w 1723 na podstawie ukazu Piotra Pierwszego na brzegu rzeki Istet rozpoczęto budowę największej w kraju huty żelaza. Osadę, która wokół niej powstała, nazwano na cześć żony cara - Katarzyny I.
Tak właśnie narodził się Jekatierinburg, stolica Uralu, którego niezmierzone bogactwa właśnie wówczas odkrywano.

Ural (przynajmniej w tym miejscu) zaskakuje. Krajobraz przypomina mocno Góry Świętokrzyskie, a przecież to olbrzymi masyw... bardzo starych gór. Ich najwyższy szczyt nie sięga nawet 2000 m n.p.m., ale to na dalekiej północy, a w okolicy miasta najwyższe wzniesienie to ledwie 300 metrów... Na Uralu jest złoto (zanim je odkryto w XVIII stuleciu Rosja nie miała własnego kruszcu), żelazo, boksyty, miedź, chrom, mangan, węgiel i ropa, a także słynne kamienie szlachetne. Najsłynniejszy jest chyba piękny zielony malachit, który obecnie na stragany z pamiątkami... przywożony jest z Konga, bo nie wydobywa się go już na skalę przemysłową w Rosji. 
A stolicę Uralu nazywa się czasem trzecią stolicą Rosji - jest to czwarte miasto pod względem liczby mieszkańców, trzecie - jeśli chodzi o liczbę uczelni i teatrów, i rzeczywiście nie przypomina "prowincjonalnych" ponadmilionowych zespołów urbanistycznych. Po pierwsze, to nie jest typowa ulicówka. Najważniejszy prospekt (Lenina, oczywiście) przecina deptak, ozdobiony sympatycznymi rzeźbami XIX-wiecznych mieszkańców (ale nie tylko - niedawno pojawił się tam też Michael Jackson), a także bulwar nad rzeką, która rozlewa się w piękny, duży staw, nowoczesna zabudowa wokół którego stanowi dominantę miasta. W centrum zachowało się sporo starych kamienic czy modernistycznej i socrealistycznej zabudowy, ale zdecydowanie najbardziej rzucają się w oczy lśniące drapacze chmur. Być może olbrzymią modernizację zawdzięczać należy Jelcynowi, który się stąd wywodził, trwa ona jednak do tej pory, mimo śmierci VIPa.
Jekatierinburg ma bardzo bogatą bazę hotelową, przy czym naprawdę dużo jest tu przybytków o standardzie **** i więcej, a ceny nie są bardzo straszne. Nowoczesne lotnisko łączy z centrum trzypasmowa autostrada, i nawet symbole miasta - niedokończona wieża telewizyjna i konstruktywistyczny cyrk - sprawiają wrażenie nowoczesności. Metro, niezbyt jeszcze rozbudowane, jest bardzo utylitarne i... bardzo wilgotne.
Wieżę mają dokończyć - po pierwsze, szkoda kasy włożonej w niszczejący od 1988 roku kikut (do końca brakuje 100 metrów, 200 już stoi), po drugie, rocznie około 10-15 osób rozstaje się z życiem, rzucając się z wieży po ominięciu niezbyt gorliwej ochrony.

A co do hoteli, to głównym tematem rozmów przy śniadaniu w moim była... cena prezerwatyw w minibarku. Wszyscy się bardzo ucieszyli, że one są, ale 180 rubli za trzy kondomy to prawdziwe zdzierstwo, a do miasta 10 km.... Ciekawe, czy panie, których towarzystwo oferowano mojemu koledze (co za seksizm - mnie nikt nie proponował nocnych rozrywek) miały własny sprzęt?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz