poniedziałek, 4 lipca 2011

Marina Cwietajewa

Muzeum im. Puszkina, o którym wczoraj pisałam, założył profesor Iwan Cwietajew. Było to dzieło jego życia, któremu poświęcał chyba więcej czasu, niż swoim dzieciom - dwójce z pierwszego małżeństwa i dziewczynkom z drugiego. Jedną z nich była Marina, jedna z najwybitniejszych poetek Srebrnego Wieku poezji rosyjskiej, przełomu wieków.
Cwietajewoj poświęcona jest ekspozycja w jej mieszkaniu na Borisoglebskim pierieułku, mieszkaniu, w ktorym do niej należały tylko dwie szafy, lustro i stolik. Całą resztę absolutnie nieprzystosowana do życia Marina spaliła w kominku, żeby się ogrzać w surowe i mroźne zimy 1920/21....
A mieszkanie jest urocze. 19-letnia Marina tuż po ślubie mogła bawić się w nim w dom, urządzając niezwykłe pokoiki, oddając największy i najjaśniejszy swoim córkom, grając na fortepianie, pisząc wiersze i prowadząc bogate życie uczuciowe i erotyczne. Stanowili z mężem związek otwarty, Siergiej cierpliwie więc znosił jej kolejne fascynacje, wśród których bywały też kobiety. Cóż, kiedy Marina kogoś odkrywała, wielbiła, zachwycała się - to kochała całą sobą, oddawała się pasji całkowicie... Jej zachowanie przywodzi mi na myśl objawy choroby afektywnej dwubiegunowej, ale może wszyscy wybitni tak mają - jeśli kochają, to na całego, jeśli pogrążają się w rozpaczy, to targają się na życie - co stało się też udziałem tej ogromnie wrażliwej i niezwykłej kobiety.
Muzeum też jest niezwykłe. Zapytałyśmy o możliwość zwiedzenia go z przewodnikiem, odpowiedziano nam, że wycieczki mają drogie, ale za 100 rubli może nam towarzyszyć pracownik, który odpowie na indywidualne pytania.
Pracownik, drobna staruszka w luźnej sukience i klapeczkach, nie dała nam dojść do słowa. Mówiła o bohaterce muzeum z leciutką pobłażliwością ("wiemy wszyscy, jak Marina gotowała"), jak surowa, ale kochająca babcia o dorastającej wnuczce, której zachowania nie do końca pochwala. Staruszka była bez wątpienia ogromną znawczynią życia Cwietajewej (o twórczości nie wspomniała), ale... wyszłyśmy z muzeum mocno skołowane. Po czym rzuciłyśmy się na biografie poetki (nie te z Wikipedii, tylko normalne, kilkusetstronicowe), żeby zrozumieć i uporządkować sobie to, co właśnie widziałyśmy i słyszałyśmy. Mój czytnik e-booków zawiera coraz ciekawsze i bardziej nieoczekiwane dla mnie pozycje... Co niezmiernie mnie cieszy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz