sobota, 7 maja 2011

Po drugiej stronie kurtyny

Dziś nie udało nam się obejrzeć przedstawienia w teatrze, ale widziałyśmy, jak teatr wygląda od tyłu.
Jest taki skromny prywatny teatr muzyczny - Giennadija Czichaczewa - w starej sypialni Kuźminki. Mieści się w starym (chyba z lat siedemdziesiątych) kinie, zaadaptowanym na potrzeby sceniczne. Przy czym wcale nie sala kinowa pełni rolę widowni! Scena jest maleńka, a miejsc zaledwie kilkadziesiąt.

Mamy mieszane uczucia. Oczywiście, fajnie było zobaczyć, co dzieje się za kulisami, ale trafiła nam się niemrawa przewodniczka i mocno rozbrykane dzieciaki. Ponieważ grupy są maleńkie (max. 10 osób), to zapisywać się trzeba duuuuuuużo wcześniej... a nawet nad tak maleńką grupą pani nie potrafiła zapanować - i nie potrafiła wykorzystać ich początkowej fascynacji. Szczerze mówiąc, zanudzono nam dzieci... Nie wolno, nie dotykać, posłuchajcie: to jest partytura, to jest rekwizytornia, rekwizyty mogą być prawdziwe i udawane.



Ale udało się zajrzeć za kurtynę, zobaczyć, jak zmieniane są dekoracje, posiedzieć w pokoiku operatora dźwięku i świateł, podejrzeć, jak tworzy się rekwizyty i kostiumy, a nawet niektóre przymierzyć. Najbardziej podobało nam się największe pomieszczenie - dawna sala kinowa, służąca do przechowywania dekoracji. Myślałam, że one gdzieś będą wisieć, ale nie - stały tylko drzewa, konie, rowery, słupy ogłoszeniowe, grzyby, kwiaty, samowary - wszystko większe od dorosłego człowieka :)

Czy pójdziemy tam na przedstawienie.. nie wiem. 

1 komentarz: