czwartek, 19 maja 2011

Gieorgij Cziczerin


Cziczerin był znanym radzieckim dyplomatą, a złote literki z jego nazwiskiem zdobiły nasz czteropokładowy statek. Bo tak własnie postanowiłam spędzić wiosenny urlop - płynąc z Petersburga do Moskwy - 1200 km wzdłuż rzek, jezior i kanałów, pięć dni. 
Statek jest piękny, bielutki, pokłady błyszczą niebieską farbą, kajuty w wygodnym stylu późnych lat osiemdziesiątych - bardzo czyste i bardzo zadbane, zaopatrzone w mikroskopijne łazienki (nie ma osobnej kabiny prysznicowej, ale jest prysznicowa słuchawka i zasłonka dookoła umywalki). Mamy w kajucie okno jak w pociągu (otwierane), dwa dość wygodne tapczany, szafy, półki i lodówkę.  Szerokość kajuty też co prawda zbliżona jest do szerokości przedziału, ale nie spędzamy tam w końcu zbyt wiele czasu.  Czajnika nie ma, zamiast tego jest baniak z wrzątkiem w pobliżu recepcji.
Mamy też dwa gniazdka, więc ten post powstaje na przezornie zabranym laptopie, choć online ukaże się dopiero po uzyskaniu dostępu do sieci, co będzie możliwe pewnie dopiero w moskiewskim makdonaldzie :D Tu, gdzie będziemy płynąć przez najbliższe dwa dni, nawet komórki nie mają zasięgu.
Karmią nas wspaniale. Na śniadanie jest szwedzki stół, a na obiad i kolację wybieramy sobie po cztery dania z trzech różnych propozycji: mięsnej, rybnej i wegetariańskiej. Warto zauważyć, że prawie wszystkie rejsy na tej trasie są wykupione przez zagraniczne, zwykle niemieckie, wycieczki, u nas na przykład płynie ponad 300 Niemców, kilku Finów, 11 Rosjan i ja z Młodą. Dlatego też informacje w pokładowym radiu podawane są w dwóch językach.

Cena - jak na taki standard - nie jest wcale powalająca. Zapłaciłyśmy z Młodą za te pięć dni około 3500 pln. Biorąc pod uwagę, że cena dwójki w podłych rosyjskich trzech gwiazdkach rzadko wynosi mniej, niż 300 pln za dobę, a trzydaniowy obiad dla pary w restauracji to wydatek grubo powyżej 200 pln - i do tego mamy zapewniane różne atrakcje, obsługę przewodników i sympatycznych kaowców, to myślę, że jest to naprawdę rozsądna kwota. 
Jest tylko jeden problem - i dlatego na wycieczkę pojechała Młoda, a nie małżonek. To jest BARDZO zorganizowana wyprawa dla BARDZO zorganizowanych zachodnich emerytów. Pobudkę zapowiedziano nam jutro na 6.40!!! A większość atrakcji jest (prawie) obowiązkowa... Nawet do posiłków podają gratisową wódkę... a za wodę trzeba już płacić.

3 komentarze:

  1. Emeryt plus wódka to zwiekszone ryzyko zejścia. Do śniadania też serwowali? :-) Oj, ciężko się Niemcom przestawić.....

    OdpowiedzUsuń
  2. A jakie biuro organizuje takie wycieczki? Chciałabym się na podobną wybrać, a cena zachęca :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. a cale mnóstwo - ja byłam z Vodokhod Sankt Petersburg :) Trzeba wbić w wyszukiwarkę речные круизы i będzie cała długa lista.

    OdpowiedzUsuń